czwartek, 11 listopada 2021

Potwór z bagien. Złość, moja ukochana.

Jestem wściekła. 

Wściekłość buzuje, wybucha, tli się, krąży, szuka ofiary. Wściekłość utyka, zatruwa mnie, nie chce mnie uwolnić. 


Wściekłość jest ze mną już od tak dawna. 


Rozbrajam ją pomalutku. 


Jak wytrawny saper. 


Terapia, warsztaty, Lowen, TRE, spacer do lasu. 


Ona siedzi przyczajona. 


Czasem pojawia się w moim głosie, w złośliwym komentarzu, który chcę powiedzieć. Mówię?


Czasem tak, czasem zostaje we mnie tylko jego jad. 


Moja wściekłość często się zamraża. 

Każdy zły dotyk tkwi mi w gardle. 


Każde wspomnienie klapsa. 


Drwiny i żarty z mojego ciała.


Ksywki, które obrażały. 

Złośliwe koleżanki.


Moja wściekłość wyłazi z kryjówki, kiedy tego nie chcę. 

W całkiem nieadekwatnych momentach. 

Kiedy pies się nie słucha. 

Albo dziecko, czy mąż...


Moja wściekłość milczy i znika, kiedy jest mi potrzebna. 


Kiedy ktoś się wpycha przede mnie w kolejce.

Kiedy dostanę w knajpie nie to zamówienie. 

Kiedy nie ma komu wziąć ode mnie części obowiązków. 

Kiedy nie podoba mi się pana komentarz. 

Kiedy pani za blisko stoi i za głośno mówi. 

Kiedy ...



Moja wściekłość próbuje się podnieść i pokazać. 

Ale kiedy podnosi swoje wielkie, ciężkie cielsko, jest jak potwór z bagien. 


Uciekam z krzykiem, upycham ją tam z powrotem. 

Płaczę potem ze zmęczenia i... Z tęsknoty za nią...


Oszlamiona, oślizgła, śmierdząca i parszywa...

Nie ma lekko. 


Siedzi w swoich odchodach, w toksycznych wyziewach. 

Błaga o okno, o powietrze. 


O chwilę rozmowy chociaż. 



Wyobrażam sobie, że kiedyś pozwolę jej wstać. 

I popatrzę. 


Na każdą ranę, każdy wrzód, parch i kurzajkę. 

Na zastałe kości. 

Zwiotczałe mięśnie. Wielki brzuch. 



Moja wściekłość stanie w całym swoim majestacie i w świetle. 


I zobaczę. 


Jak wygląda na prawdę. 


Maleńka... Chodź, już nigdy Cię nie opuszczę. 





PS. Jeśli potem zechcę, to może i będę miła, ale na pewno niczego już nie przełknę. 

Bo nic nie muszę. 

Wszystko mogę. 
















Tabu. Co robić, kiedy trudno nam rozmawiać z dziećmi o seksualności?

Chcę Wam powiedzieć: nie odkładajcie edukacji seksualnej* (swojej i dzieci) na później.

Jeśli czekacie zawsze zrobi się za późno....
Jest znacznie łatwiej i zwyczajniej, kiedy jest normalną częścią życia od początku.


I znacznie łatwiej gadać z dziećmi, kiedy sprawy interesują je bardziej poznawczo, jak wszystko inne, niż kiedy zaczyna się dorastanie.
I nagle jest gorąco, a słów brakuje.
Wtedy warto mieć bazę wcześniejszych rozmów, wyćwiczoną (bardziej lub mniej) łatwość wypowiadania konkretnych słów, doświadczenie, że dzieci mogą nas pytać... o wszystko.

Dociera do mnie ostatnio sporo historii, kiedy dzieciakom dzieje się krzywda, bo istnieje to cholerne tabu, i błądzą we mgle.

I uważam, że to nie może pozostawać na rodzicach, bo całe pokolenia były wychowane w tym tabu.

Wszyscy tu potrzebują wsparcia.
I wiedzy.
I jasności.

Ale świata nagle i na już nie zmienimy.
Na co mamy wpływ?
Na siebie....
Od czego możemy zacząć?

Od poczucia.
Co czuję na myśl o rozmowie z synem/córką o .... (wstawcie sobie cokolwiek związanego z ciałem, płodnością, płcią: seks, antykoncepcja, rozwód, poród, aborcja, miesiączka, wzwód, polucje....itd.).
Pobądźcie z tym uczuciem.

Czy jest Wam wygodnie?
Niewygodnie?
Gdzie to czujecie?
Jeśli uczucie jest nieprzyjemne, to czy możecie chwilę pobyć z tym dyskomfortem?
Położyć rękę tam gdzie czujecie to w ciele.
Oddychać w to miejsce.

Z łagodnością dla siebie, bez presji.

Może pojawi się jakiś głos?
Słuchajcie go.
Podziękujcie mu.
Zastanówcie się czyj to głos?
Czy mówi z troski?
Czy ta troska jest podszyta lękiem?

A może jest jeszcze inaczej?

Ten głos jakoś chce dla Was dobrze, ale ...może jego dane o świecie są nieaktualne?

U mnie to często głos mojej babci, która przeżyła wojnę, sama wychowywała synów i uważała, że troska to straszenie i kary za zainteresowanie seksualnością.

Czasem się we mnie odzywa.
Już rozpoznaję jej głos. Teraz jest częścią mnie.
Wiem, że nie zniknie, ale coraz lepiej się z nim w sobie dogaduję.


Zachęcam Was do usłyszenia tych głosów w sobie, które mówią: wina, strach, grzech, wstyd... Do zaopiekowania się nimi.



Poszukajcie też głosów wsparcia.
Może był w Waszym życiu dorosły, którego można było pytać?
Może macie teraz wokół siebie kogoś kto Was inspiruje?
Może w jakimś filmie jest ktoś kto mówi tak, jak to Wy byście chcieli?


Warto popatrzeć dookoła jeszcze pod tym kątem - czego uczy mnie kultura w której żyję?
Jak filmy i bajki na których się wychowujemy pokazują relacje między ludźmi?
Co "wolno" dziewczynkom, kobietom, a co mężczyznom, chłopcom?
Jak wyglądają?
Jak się zachowują?
Co mówią?
Jakim językiem?

Rozbrajanie mitów i przekonań w naszych głowach to praca na życie. To proces.
Ale to też świetna zabawa, jak już się zacznie, nie można skończyć:)

Oczywiście - dobrym sposobem jest czytanie, ale nic nie zastąpi gadania z innymi.
Wciągnijcie przyjaciół we wspominanie na ten temat, w dzielenie się swoimi doświadczeniami.

Albo chodźcie na warsztaty.

Albo idźcie na konsultacje czy terapię.

Albo...

Ciekawa jestem, co Was jeszcze wspiera w rozbrajaniu tabu w sobie?

Dla mnie zawsze poruszające jest wyjeżdżanie za granicę i stykanie się z inna kulturą. Gdzie to co tu oczywiste, zupełnie oczywiste nie jest.

Życzę Wam ciekawości i dobrej zabawy:)



* poprzez edukację seksualną rozumiem wszystko co przekazujemy dzieciom świadomie i nieświadomie od chwili poczęcia, wszelkie przekazy na temat płci, ról społecznych, higieny, zdrowia, przyjemności, płodności itd. Wiedza o rozmnażaniu naszego gatunku jest fragmentem tej całości.







środa, 3 listopada 2021

Dlaczego warto otwarcie rozmawiać z dziećmi o seksualności i co złego robi tabu?


Seksualność jest częścią świata i nie ma potrzeby, żeby kogoś przed nią chronić. 



Mamy płeć i ciało odkąd przeciskamy się na ten świat aż do ostatniego oddechu. 

Jesteśmy sensualni, czuli, wrażliwi, zmysłowi i gotowi na przyjemność. 

Doświadczamy świata poprzez nasz intelekt, jasne! Ale o ile bardziej poprzez ciało?!


Umazać się w błocie, powąchać żywicę, wygrzać na słońcu i wskoczyć do lodowatej wody. 

Pocałować kogoś. 

Poczuć mrowienie w ciele. 

Biec. 

Śmiać się. 

Ruszać. 

Ruch, czucie - to życie. 


Bezruch, nieczułość - zamarcie. 



Znacie takie powiedzenie "wylać dziecko z kąpielą"?


Mam wrażenie, że w obawie przed seksualnością właśnie to robimy. 

Pozbywamy się życia. 


Wylewamy życie z tą straszną, straszliwą sprawą: edukacją seksualną. 


Chcemy chronić nasze dzieci przed seksualizacją, a zamiast tego chronimy przed wiedzą. 



Prawda jest taka, że jesteśmy istotami seksualnymi i nic tego nie zmieni.

Potrzebujemy wsparcia i wiedzy jak tę seksualność obsługiwać, a nie straszenia i zakazów. 

Rzetelna edukacja seksualna daje narzędzia do bezpiecznej i przytomnej eksploracji tego co naturalne: ciała, przyjemności. 


Bez niej wchodzenie w dorastanie to skok na główkę bez sprawdzenia czy woda nie sięga przypadkiem po kolana...


Seks w różnych postaciach otacza nas czy tego chcemy czy nie, i w takiej formie jak chcemy lub nie. 

Nasze dzieci oglądają odważniejsze teledyski niż nam się śniło, zaglądają w smartfon kolegi, widzą gazetę w kiosku, reklamę w kinie itd, itd,. 



Nie unikniemy tego. 

Ale możemy dać im przeciwwagę w postaci dobrych treści, pięknych filmów i książek. 

Możemy powiedzieć im: to ok eksplorować, pytać, czuć. 

To normalne czuć podniecenie, fascynację, chęć na kontakt.

A jeśli coś w tym świecie cię przestraszy - jestem tu i pomogę ci się z tym uporać. 


Robiąc z seksualności tabu, powodujemy tylko, że nasze dzieci stają się samotne w swoich poszukiwaniach i że nie mogą nam zaufać, nie mogą nas zapytać. 

Zostają same w gąszczu świata, który jest pełen wszystkich aspektów seksu - bardziej i mniej fajnych. 

Powiedzmy tabu nie. 

Bo jest niebezpieczne!


PS. Pytacie często o książki. 

Dla dzieci 8-11 jest teraz cudny pakiet: Moonki dwie, dla mnie tworzą komplet, całość. I są wspaniałe!

Do czytania samodzielnie lub razem z rodzicami. 



PS. Poprzez "edukację seksualną" rozumiem dostęp do wiedzy, odpowiadanie na pytania, mówienie prawdy dostosowanej do wieku i dostęp do książek,  lekcji, warsztatów.



 

wtorek, 2 listopada 2021

Wychowano mnie na grzeczną dziewczynkę. Cykl reakcji stresowych.

Wychowano mnie na grzeczną dziewczynkę. 

I nie mówię tu o mamie i tacie, dajmy im spokój;) 


Wychowała mnie tak wspaniale kultura patriarchalna, społeczeństwo lat 70 tych i 80 tych. 90te poprawiły. 

Nie zajmę się teraz oglądaniem jak to było, ale raczej jaki jest efekt. 



Kiedy czuję stres, kiedy napięcia jest dużo... 

Szukam czegoś co... Pomoże mi znów być grzeczną!


Ciało napina się coraz bardziej. 

Błaga o uwolnienie napięcia. 

Emocje szaleją.


A ja szukam.... "Tabletki na uspokojenie".

Muzyki na wyciszenie. 

Olejku na ból. 

Ciemnego, cichego kącika na mnie. 


Żeby świat przypadkiem nie musiał zobaczyć mnie zmęczonej, wściekłej, wkurzonej, doprowadzonej do kresu, potrzebującej...


No nie, taką mnie trzeba jakoś ukryć albo obłaskawić. Może prezencik?  Może być kwiatek na Dzień Kobiet, może być winko.


Pracuję z ciałem, stresem, emocjami od lat. 

To moja praca na terapii własnej, warsztatach pracy z ciałem, ale też moja praca zawodowa. 

Czytam, myślę, rozmawiam o tym praktycznie codziennie. 


I co?


I ten mechanizm ciągle działa!


Zapisuję sobie dużymi literami na ścianie RUCH. 

Tak, rusz się!


Nie zastygaj!

Proś!

Sięgaj.

Wyjdź na rower. 

Płacz. 

Tup.

Krzycz!

Przeklinaj..


Tylko nie zastygaj....



Bardzo pięknie piszą o tym siostry Amelia i  Emily Nagosky w rewolucyjnej moim zdaniem książce "Wypalenie. Jak wyrwać się z błędnego koła stresu". Bardzo Wam ją polecam znów i znów. 


Ta wiedza jest bezcenna. 


I zrobię sobie duży napis na ścianie: ODPOCZNIJ! RUSZAJ SIĘ. PROŚ O POMOC! 

Nie zostawiaj siebie samej, nie uspakajaj się. 

Stres jest jak tunel i trzeba go przejechać do końca, aż do ulgi. 


Rozpoznasz ją. 




Grzeczne dziewczynki mają w ciele dużo niedomkniętych cykli stresowych. 

Utykają nam w gardłach. 

W udach. 

W miednicy. 

W żebrach, przeponie, sercu, głowie. 

Przelewają się czasem łzami, stłumionym szlochem. 

Płaczem po cichutku...


Żeby rozładować stres i ból, płacz tak, żeby sąsiedzi na pewno usłyszeli. 

Tak, żeby zrobiło się gorąco w Twoim sercu i brzuchu. 

Tup. 

Krzycz. 

Wal pięściami. 


Tak, żeby wszystkie dawne przełknięte "uspokój się", "złość piękności szkodzi", "grzeczne dziewczynki tak nie robią"... mogły eksplodować w kosmos. 


Eksplodować i uwolnić się, zamiast utykać w Tobie. 

We mnie. 

W nas. 



Grzeczne dziewczynki nafaszerowane są tymi tekstami i dziwią się, że chorują. Że ktoś nie zauważa ich granic. Że są takie zmęczone. 


Nie - to jest dziwne. 


Dziwi mnie raczej siła zapomnienia i moc tych słów we mnie. 

Jak odtwarzają się we mojej głowie, jak sama siebie uspakajam. 


Nie , nie chcę być spokojna. 

Chcę uciec albo rozszarpać wroga. 

Wytrząść stres z ciała. 


A potem...  Rozluźnić się i móc cieszyć życiem, sobą, przyjemnością. 






wtorek, 5 października 2021

Prosty sposób, żeby codziennie wzmacniać poczucie własnej wartości.

 Jak to jest zobaczyć siebie sprzed 15 lat? 


Miałam ostatnio taką okazję, bo oglądałam z córką filmiki z życia naszej rodziny. 

Kim jest tamta Kasia? 

Co mnie z nią łączy?

Jak na nią patrzę?



To doświadczenie było niesamowite. Bardzo zaskakujące.

Tamta Kasia była inna fizycznie i zupełnie inaczej mówiła. Znacząco zmienił się język jakim się posługuję.

Używałam słów, które teraz widzę jako niepotrzebne, dziwne, takie jakich bym unikała w komunikacji z malutkim dzieckiem. 

Moje skojarzenia wtedy były dziwaczne - dziecko rzucało klockiem, a ja porównałam to do rzutu granatem. Itd. Czemu?

Nie wiem.


Wiem, że transformacja języka jakiego używam zaszła niepostrzeżenie. Działa się jakby organicznie, wraz z lekturami, warsztatami, spotkaniami. 

I wiem, że nadal jest w moim słowniku wiele słów i zwrotów, które mogą kogoś zaskoczyć, być niewygodne czy drażniące. 

I być może jeśli usłyszę siebie z dziś za 15 lat zdziwię się: jakich słów ja używałam?


Zmiana to proces. 


Proces na całe życie. 


Zmiana jest w języku bardzo widoczna. 


Najpierw zaczynam w ogóle słyszeć. Pewne zwroty, przestają być "niewidzialne", niesłyszalne. 


Potem nie chcę ich używać, ale ciągle wyskakują z moich ust i zawisają w powietrzu.


Aż w końcu zastępują je inne. 

Wygodniejsze. 


Bardziej dopasowane do nowej mnie. 

Tylko, że ta nowa ja już jest w kolejnej zmianie...



Język jest ważny. 

Dobór słów. Poszukiwanie znaczeń. 


Ile znamy słów na uczucia? Czy zaczynamy zdanie od JA, czy od TY? 

Czy porównujemy konflikty i relacje do wojen i militariów? 

Czy szukamy konfrontacji czy wspólnoty?


Ile jest w naszym języku ciekawości?

A ile ocen?


Często dostaję na warsztatach pytania o konkretne metody, narzędzia. 

Nie mam ich wiele i większość wynika z procesu właśnie.

Z tego, że coś się staje niewygodne a ja mogę to pomieścić, odczuć, pobyć z tym dyskomfortem, zaakceptować jego i siebie i (być może)... zmienić się. Bez presji. Zwyczajnie.


Ciekawość jest jednym z najpotężniejszych narzędzi w moim zestawie. 


Kiedyś patrzyłabym na Kasię z filmiku ze wstydem, złością, niechęcią.  Pomyślałabym: "głupia".

Teraz patrzyłam z życzliwą ciekawością.

Z zewnątrz różnica jest niedostrzegalna, ale od środka kolosalna. 


Zachęcam Was do mówienia do siebie samych życzliwie. 

Nawet jeśli początkowo wyda Wam się to dziwne. "Fake it till you make it":)

Bo dokładnie to ma wpływ na Wasze poczucie własnej wartości. 








środa, 25 sierpnia 2021

Konsultacje

Od września zapraszam Was serdecznie na konsultacje indywidualne.

Zapraszam na rozmowę, która poszerza perspektywę i daje oddech. 

Możemy rozmawiać o zarówno o dzieciach i tym jak je wspierać w rozwoju, jak i o Was - rodzicach. O Waszych niepokojach, wątpliwościach, rozwoju. 

Oprócz tematów typowo rodzicielskich prowadzę również konsultacje seksuologiczne dla dorosłych (nie pracuję z dziećmi i młodzieżą), dotyczące zarówno Waszych dzieci jak i Was samych. 

Ważne: konsultacje to jedno lub kilka spotkań. Nie są terapią i nie mogą jej zastąpić. Być może to spotkanie będzie dla Was wystarczające, a być może okaże się, że potrzeba innego rodzaju pracy i wtedy mogę pomóc Wam znaleźć inną ścieżkę i innych specjalistów. 

Konsultacje "na żywo" odbywają się po umówieniu telefonicznym (508172956) lub mailowym (wrownowadze@gmail.com) w lokalu Antykwariatu Zakładka na ul. Inżynierskiej 1 w Warszawie - w pobliżu są stacje metra Wileńska i Szwedzka. 

Oczywiście nadal możliwe są konsultacje online i telefoniczne. 

Zapraszam!


 

piątek, 9 lipca 2021


 

Egzaminy zdane, praca dyplomowa na seksuologii praktycznej SWPS obroniona:) 

Teraz czas na regenerację i odpoczynek. 


W wakacje możecie mnie spotkać (poza jeziorami) w dwóch miejscach:

na webinarach Nowe Wychowanie Seksualne link TU

(bardzo ciekawe letnie tematy - już w najbliższy poniedziałek 12 lipca gadamy z Agą Stein i Sylwią Włodarską o masturbacji, a w sierpniu tematem będzie różnorodność- można korzystać z pojedynczych spotkań!)

i na Campie Miłość - link TU

(jestem tam ko-trenerką)


Od września chcę wrócić intensywnie do pracy i poza grupami wsparcia (zajrzyjcie na stronę Stu Pociech) i warsztatami będę prowadziła konsultacje w temacie seksualności. 


Już się na to cieszę. 

Do zobaczenia i przeczytania!

Kasia



czwartek, 8 kwietnia 2021

Drodzy i Drogie!

Mam bardzo intensywny czas na studiach (seksuologia). 

Nie ma mnie tu i nie będzie pewnie aż do wakacji. 

Trzymajcie kciuki za moje egzaminy i dyplom. 


Uściski. 


Kasia

środa, 3 lutego 2021

Rozstępy. Bezcenne rozmowy wplecione w codzienność.

Ciało. 

Jestem nim. 

Nie używam go, nie korzystam z niego

Jestem z nim jednym. Moja dusza splotła się z nim. Moje emocje budzą się w nim. 

Uczę się słuchać go, bo ono się nie myli. 

Ilustracja pochodzi z książki "Zgadzam się albo i nie" Rachel Brian wydanej przez Wydawnictwo Debit

Uczę się akceptować je radykalnie - wbrew nakazom kultury.

Uczę się kochać je i okazywać to na milion sposobów. 

Głaskaniem, dobrym jedzeniem, snem, drzemką, ciepłą kąpielą, wysiłkiem fizycznym, spacerami, miłością, zapachami, balsamami, masażami i ziołami. 

Dobrym okiem. 

Dobrym słowem.

Najmłodsza córka, teraz 7 letnia,  pyta często o moje ciało. 

Patrzy na nie, dotyka go, tuli, zachwyca się nim, dziwi. 

 - Mamo, twoje piersi są takie, że można żeglować - mówi rozmarzona i wtula się we mnie na kanapie przy bajce. 

- Mamo, co to za kreski? - pyta co jakiś czas. 

Jakby nie wystarczyła jedna odpowiedź, jakby potrzeba było znów i znów nanosić poprawki na jej mapę wiedzy o świecie. 

Dotyka rozstępów, dotyka twarzy, włosów. Rysuje na plecach rysunki. Myje mi brzuch i piersi pianą w wannie. Czesze. 



ilustracja  autorstwa Marianny Sztymy pochodzi z książki "Skąd jestem?" Agnieszki Kacprzyk Wydawnictwa Albus

- Mamo, co to za kreski? - patrzy na mnie i wiem, że uczy się mojego i jednocześnie swojego ciała. 

Uczy się czym jest ciało. 

Uczy się jak na nie patrzeć. 

Jak go słuchać. Jak rozumieć.


- Kiedy byłam w wieku Twojej siostry, bardzo szybko urosłam 

i bardzo szybko urosły mi piersi, skóra nie nadążała i tak jakby popękała. 

- A na brzuchu?

- Tak samo stało się, kiedy byłam w ciąży i miałam baaaardzo duży brzuch. 

- A na nogach?

- Te rozstępy mam od tego, że kiedyś bardzo szybko przytyłam.

Dużo ludzi ma takie znaki. 

Kobiety i mężczyźni.  


Patrzy w lustro. 


- Jak byłaś taka jak Hela to urosły ci piersi???

- Tak, i dostałam pierwszy okres. 

- To Hela też będzie krwawić?

- Tak. 

- A ja będę dorosła już za 11 lat!!!!


Tak. I codziennie uczysz się o sobie i świecie czegoś nowego.
Codziennie zadajesz pytania. 
Codziennie więc mam szansę, odpowiadać na nie coraz lepiej:)

poniedziałek, 1 lutego 2021



Z wielką radością zapraszam Was na spotkanie ze mną, Agnieszką Stein i Sylwią Włodarską!

Rozpoczynamy prawie roczną podróż webinarową o seksualności - jak rozmawiać z dziećmi? Czego się od nas uczą? Jak dbać o nasz i ich dobrostan, bezpieczeństwo i zdrowie?

Pierwszy webinar już w poniedziałek 8 lutego. 

Zapraszamy!

Link TU:)




czwartek, 28 stycznia 2021

Period. Miesiączka. Okres. Zapraszam nas do odwstydzania ciała i seksualności, żeby nam się lepiej i zdrowiej żyło:)

Wiele zależy od tego jak patrzymy na ciało, płeć, seksualność. Pierwsze i najważniejsze dla mnie pytanie, czy za moimi działaniami stoją czułość i troska o dobrostan, czy strach, wina i wstyd. 



Seksualność ma w naszym kraju słabo: pierwsze skojarzenia to jednak kłopoty i grzechy przeróżne. 


A ja lubię patrzeć na nią jak na światło, jak na latawce nad Bałtykiem, jak na pomarańcze na talerzu.

Światło jest takie różnorodne!

Sznurek czasem się poplącze, ale jest też szansa na niezłą zabawę. Możesz bawić się sam, albo z kimś.

Nabierasz wprawy.

Pomarańcze możesz podarować, namalować, zejśćTak, skórka bywa gorzka, ale nadaje się do ciasta. Albo do ususzenia.  Może lubisz jeść ćwiartki pomarańczy... Możesz pić sok. A może wrzucasz plasterki do herbaty. 

Seksualność to nie kwestia tajemna. To całkiem zwykła sprawa, bardzo ważna, bo dotyczy naszego zdrowia, szczęścia i ogólnego dobrostanu. 



Warto tę seksualność w Polsce jakoś od-ciążać. 

Zdejmować z niej te masy błota jakie na niej zaległy. 


Można lekko.

Można prawdziwie. 

Można jak najbezpieczniej. 


Można otwarcie. 

Można z miłością. 

Z empatią. 

Troską. 


Wiedza o seksualności  jest nam szalenie potrzebna. 

Wiedza o własnej fizjologii i własnej naturze jest nam potrzebna!

Nikt nie kwestionuję, że jeśli chcę prowadzić auto, warto żebym coś o nim wiedziała (benzyna, diesel czy gaz?) i mieć prawo jazdy... 

Co by było, gdyby kierowcom odmawiano wiedzy?

Jak zmienić koło?

Hmmm, dowiesz się jak będziesz starsza/y...

Co gdybyśmy przychodząc do mechanika wstydzili się powiedzieć: "trzeba wymienić olej". 

Co by było, gdyby kobiety mogły jeździć tylko do 30 km/h a mężczyźni tylko szybciej niż 50?



To nie ma sensu, prawda?


Tak samo jak całe to napuszenie i nadmuchanie wokół seksualności. 

Mamy ciała, te ciała są zdolne do przyjemności, a także do tworzenia nowego życia. 

Energia z tym związana ma siłę transformowania nas.

Po prostu. 

Dotyczy to mnie i Ciebie. 


Tajemnice i brak wiedzy nie pomogą nam dbać o siebie i innych. 



I tak jeśli rodzimy się z ciałem kobiety, najczęściej mniej więcej rok po tym jak zaczynają rosnąć nam piersi, dostajemy pierwszy okres.

Czasem mamy wtedy 10, częściej 12, 13 lat. Jeśli masz 16 i nadal czekasz na pierwszą miesiączkę, warto skonsultować się z lekarzem ginekologiem i sprawdzić, czy tak po prostu jest, czy tez są jakieś medyczne powody. 

Zapytaj też mamy i babci. Ich historia z miesiączką być może powie Ci coś o Tobie. 

A może nie. 

Zapytaj przyjaciółek. Mów, gadaj, opowiadaj, pytaj, szukaj słów. 

Miesiączka jest tematem tabu w kulturze, ale wcale nie musi nim być. 



Im częściej powiesz: mam okres, tym swobodniej będziesz się z tym czuła. 

Im lepiej zrozumiesz cykle, którym podlegasz, tym lepiej będziesz też rozumiała siebie i będziesz mogła zaplanować kiedy więcej wysiłku (środek cyklu) a kiedy więcej odpoczynku (miesiączka). 



Mi pomaga sprawianie sobie drobnych przyjemności. Ładna kosmetyczka na podpaski. Długa gorąca kąpiel, kiedy czuję się gorzej. Zaglądanie na profil Pani Miesiączka na instagramie:)

Szukanie pięknych grafik z krwią menstruacyjną na Pintereście


No i kupowanie kolejnych książek:)

Ta najnowsza, z której pochodzą ilustracje, to PERIOD, Natalie Byrne. 

Wydana trzy lata temu przez B\T\H. 


Jest cudna. 

Lekka. 

Pełna rysunków i skondensowanej wiedzy. 

















Odzyskujmy dla siebie nasze ciała bezwstydnie i bez wstydu:)

piątek, 22 stycznia 2021

Zmagania z tęczą wystającą z szuflady ;)

Widzę Cię, mamo córki, która nie nosi sukienek. 

Słyszę, Cię, mamo syna, który haftuje i robi na drutach. 

Widzę, jak Ci trudno. 




Rozstałaś się z mężem, albo ciągle lawirujesz między nim a dzieckiem, ciągle się kłócicie o "to". 

Sąsiadka "patrzy". 

Dzieciaki w szkole znów powiedziały "pedał". 

Ktoś podstawił nogę. 

Ktoś napluł. 

Ktoś obiecał wpie*dol. 


Boisz się. 


O swoje dziecko. O jego rodzeństwo. O siebie. O swoje małżeństwo. O pracę, o przyszłość, o teraźniejszość. 

Nie wiesz jak mówić, jak tłumaczyć. 

Jak chronić. 

Nie wiesz, co myśleć. 


Przyszłaś na warsztaty.

Najpierw milczysz. Tylko słuchasz. Potem odważasz się otworzyć. 

Jesteś zaskoczona, że nikt się nie śmieje, że inni się troszczą i martwią razem z Tobą. 

Rzadko masz do czynienia ze wspólnotą, serdecznością, zrozumieniem. 

Rzadko możesz mówić swobodnie. 

Jesteś napięta i gotowa na atak. 

Pochodzisz z małej wioski, miasteczka, z dużego miasta... To nie ważne. I tak Twoja historia wygląda często podobnie. To historia szukania wsparcia daleko, daleko poza domem. Poza najbliższymi. 


Straciłaś już męża (nie zawsze, ale zaskakująco często), przyjaciółkę. Nie wiesz jak powiedzieć w pracy, o rodzicach i teściach nie wspominając. Wzywają Cię do szkoły.


Płaczesz. 


Opowiadasz i płaczesz. 

Mówisz, że tylko Ty akceptujesz swoje dziecko. 

Pytasz czy jest jeszcze szansa, że się zmieni?


Mówisz, może to mu/jej minie?


Może to nic nie znaczy?



Opowiadasz. Słowa czasem utykają. Po każdym zdaniu jest cisza i sprawdzenie czy nie za dużo?

Czy rozumiem?


Czasem słowa płyną strumieniem, jakby czekały, aż wreszcie będą mogły się uwolnić. 


Ty od początku to czułaś. Albo spadło na Ciebie jak grom z jasnego nieba. Myślała, że to chwilowa fanaberia. Albo potraktowałaś poważnie. 

Dziwnie Ci z nowymi końcówkami, nowym imieniem Twojego dziecka. 

Ale się starasz.

Czy to dobrze?


Twoje dziecko jest w trakcie korekty płci. 

Twoje dziecko wyjechało z kraju. 

Twoje dziecko akceptuje swoją płeć biologiczną, ale innym jakoś za słabo wpisuje się w wyznaczoną szufladkę.  

Twoje dziecko się dziwnie ubiera.

Obojętne. Po prostu dla świata jest inne



Twoje dziecko doświadcza przemocy. 

Musisz wybierać: mąż czy syn/córka.

W Waszej okolicy nikt inny nie ma takiego "problemu". 


Nikt. 


To oczywiście nie prawda. 

Prawie wszystkim nam tęcza mniej lub bardziej wystaje z szafy. 

Odkrywasz to kiedy znajdujesz pierwszą grupę wsparcia. 

Otwierasz oczy szeroko. 


Zaczynasz czuć nie tylko strach. 

Zaczynasz czuć też złość. 

Zaczynasz czuć radość. 

Wsparcie. 

Może zaczynasz nosić tęczową torbę?


Twoje historie są bardzo różne. 

Różnie się zaczynają i różnie kończą. 

Ale najczęściej pełne są niepokoju i zmagania. 

Zmagania ze sobą, swoimi przekonaniami, z rodziną, otoczeniem, podziałami na to co ok i nie ok dla świata. 

To wymaga wysiłku. 

Warto, bardzo warto szukać wsparcia!







Sięgaj po nie. 

Wybacz sobie, że nie wiesz, że nie umiesz, że kiedyś w złości powiedziałaś... 

Wybacz sobie, że czujesz to wszystko: zagubienie, strach, niepewność. 

Nie wiń się za wczoraj. Pielęgnuj dziś i dbaj o jutro. 

Będziesz się mylić. 

Jak każdy.

Po prostu pokaż, swojemu dziecku, że jest dla Ciebie ważne. Że Ci zależy. Zapytaj jak się ma. 

Znajdź w sobie ciekawość. 

To jak przeprowadzka do nowego miasta. 

To jak zwiedzanie.

Dasz radę. 




Bardzo Ci kibicuję! 




PS. Nikt z nas nie jest wolny od konfliktu: na ile być sobą, indywidualnością i dbać o swoją integralność, a na ile współpracować z innymi i zyskiwać przynależność. 

Tego konfliktu nie da się rozwiązać, można tylko szukać własnej równowagi. 

Własnego przepisu na życie. 


Wiem też, że są akceptujący, zmagający się i poszukujący ojcowie. Akurat ja spotykam mamy. I do nich chciałam napisać list.