"Kupa" to może nie jest najlepszy tytuł dla posta, ale jakoś najlepiej oddaje dla mnie to, o czym chcę napisać.
Tak.
Kupa.
Gówno.
Dla kilkulatków ukochany temat do żartów zaraz obok bąków i bekania. Niektórym zostaje na dłużej;)
Dla rodziców maluszków temat tak naturalny jak zakupy i pogoda.
A dla mnie?
Myślę o tym od dłuższego czasu i olśniło mnie wczoraj, kiedy w czasie cudownego spaceru z moją czterolatką - wiecie - "złota polska jesień" , matka i córka w harmonii zbierają dary natury, co chwila w zachwycie wykrzykują: "jeszcze ten listek, wkleimy go do zielnika!". Słońce połyskuje na naszych włosach, kasztany same wpadają do ręki... Zaraz zrobimy z nich ludziki!
Ups!
Trawnik ma czasem i inne niespodzianki: wdepnęłam w psią kupę i poczułam: "Hej, nie tak miało być!"
Ale zaraz zaczęłam się śmiać. Dzięki ci psia kupo!
Przecież ja nie lubię robić kasztanowych ludzików! Przy trzecim dziecku wiem: nudzi mnie to już!
Przecież za chwilę zamiast spędzać razem cudowne leniwe popołudnie popędzimy po starszaki do szkoły, po drodze zakupy. Czy dałam psu jeść? O cholera jeszcze lekcje z najstarszym i jak go (k****a) oderwać od tabletu?
Na instagramie zostanie właśnie to... Słoneczny blask wśród kolorowych liści. Ale w ciągu dnia będzie masa innych momentów. Mniej chętnie udostępnianych.
Proza codzienności, ból, łzy, wściekłość, niecierpliwość i pospieszanie dzieci. Dziurawa skarpetka i przypalony makaron. Bałagan.
Nuda.
Zmagania.
Pomyłki.
Życiowe lekcje.
Ucieczki.
Wczoraj, kiedy czyściłam but z psiego gówna, poczułam, że ono jest takie ...potrzebne. Żeby nie odlecieć, nie uwierzyć w plastikowe obrazki. Także swoje własne. Plastikowa łąka nie potrzebuje nawozu. Ta prawdziwa - tak. I tylko tam, gdzie to gówno przerabia sie na nawóz, wyrosną najpiękniejsze kwiaty.
Bez niego ani rusz:)
Więc dziękuję ci, kupo!
PS. Oszczędzam Wam adekwatnych fotografii;)
Bardzo twórczo wykorzystana kupa, nawóz do myślenia:)
OdpowiedzUsuń:))))
Usuń