czwartek, 6 października 2016
Podróż
Myślę ostatnio o byciu z dziećmi, byciu rodzicem, jako o podróży.
Dalekiej, np. takiej wakacyjnej.
Jadąc na wakacje już kilka tygodni wcześniej przygotowujemy się do niej z mężem i dziećmi. Każdy po swojemu. Jedni pakują ukochane misie, inni paszporty;)
Kilka dni przed jest już wielkie oczekiwanie, trochę stresu, dużo radości. I teraz ta najważniejsza decyzja: kiedy zaczynają się te wakacje? Czy kiedy dotrzemy do celu? Czy zaraz po zamknięciu za sobą furtki od domu...? A może już są?
Kiedyś ważny był dla mnie cel. Podróż była męczącą koniecznością.
Aż nagle odkryłam, że w ten sposób bardzo wiele tracę.
Hej! Wakacje są już dziś, już teraz, w tej sekundzie...
Wakacje: nasz dobry czas razem!
Jedziemy. Może pod wpływem impulsu zostaniemy na dzień w jakimś przepięknym miejscu? Może zepsuje się auto i zostaniemy na kilka dni w jakimś nie-wiadomo-gdzie? A może w ostatniej chwili zapragniemy zmienić cel podroży? Nie wiem.
Jestem.
Już wakacyjnie nastawiona.
I podobnie tu, z dziećmi... Kiedy śledzimy sobie wspólnie drogę żuczka na listku, to śledzimy i nie zastanawiam się nad biologią jako kierunkiem ich ewentualnych studiów. Kiedy nie chcą rano wstać, nie rozpaczam, że będą spóźniać się do pracy i szef ich wyrzuci... Kiedy zapomną, rozleją, wywrócą...ok, to jest teraz, dziś.
Właśnie tego DZIŚ nie chcę przegapić. Właśnie ono staje się dla mnie coraz ważniejsze. Najważniejsze.
Właśnie tu jestem i tu są moje dzieci. Tu możemy się spotkać.
Bo nie wiem co będzie jutro. Jutro odbiera mi radość z dziś, wieje lękiem, więc... No właśnie. Oddech, i tu i teraz, tak banalnie:)
Poruszyła mnie ostatnio opowieść mamy, która straciła dziecko. I ten żal, że ich ostatnie chwile to była nerwówka, pospieszanie. A nie całus i "kocham cię".
Obserwuję żuczka. (Czasem po dłuższej chwili nie wytrzymuję i robię mu zdjęcie, hahahaha)
Przytulam każde po kolei i wszystkie razem.
Odbieram ze szkoły i zawożę na zajęcia. Ten czas w aucie, w szatni - pielęgnuję. To nie stracone chwile. To czas razem.
Słucham. Bardzo niedoskonale. Ale mali mistrzowie pomagają mi się doskonalić w tej ich sztuce. Byciu w tej chwili.
Poprawiają, złoszczą się. Trafiają najcelniej na odciski i depczą po moich kantach. Wygładzają.
Wiem, że za kilka, czy kilkanaście lat będę za tym czasem tęsknić. Za pachnącymi ciałkami, miękkimi łapkami. Za małymi i dużymi sprawami, codziennością pełną łez, śmiechów, krzyków.
Bardzo nie chcę jej przegapić.
Chcę tu być.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz