Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książki. Pokaż wszystkie posty

środa, 3 listopada 2021

Dlaczego warto otwarcie rozmawiać z dziećmi o seksualności i co złego robi tabu?


Seksualność jest częścią świata i nie ma potrzeby, żeby kogoś przed nią chronić. 



Mamy płeć i ciało odkąd przeciskamy się na ten świat aż do ostatniego oddechu. 

Jesteśmy sensualni, czuli, wrażliwi, zmysłowi i gotowi na przyjemność. 

Doświadczamy świata poprzez nasz intelekt, jasne! Ale o ile bardziej poprzez ciało?!


Umazać się w błocie, powąchać żywicę, wygrzać na słońcu i wskoczyć do lodowatej wody. 

Pocałować kogoś. 

Poczuć mrowienie w ciele. 

Biec. 

Śmiać się. 

Ruszać. 

Ruch, czucie - to życie. 


Bezruch, nieczułość - zamarcie. 



Znacie takie powiedzenie "wylać dziecko z kąpielą"?


Mam wrażenie, że w obawie przed seksualnością właśnie to robimy. 

Pozbywamy się życia. 


Wylewamy życie z tą straszną, straszliwą sprawą: edukacją seksualną. 


Chcemy chronić nasze dzieci przed seksualizacją, a zamiast tego chronimy przed wiedzą. 



Prawda jest taka, że jesteśmy istotami seksualnymi i nic tego nie zmieni.

Potrzebujemy wsparcia i wiedzy jak tę seksualność obsługiwać, a nie straszenia i zakazów. 

Rzetelna edukacja seksualna daje narzędzia do bezpiecznej i przytomnej eksploracji tego co naturalne: ciała, przyjemności. 


Bez niej wchodzenie w dorastanie to skok na główkę bez sprawdzenia czy woda nie sięga przypadkiem po kolana...


Seks w różnych postaciach otacza nas czy tego chcemy czy nie, i w takiej formie jak chcemy lub nie. 

Nasze dzieci oglądają odważniejsze teledyski niż nam się śniło, zaglądają w smartfon kolegi, widzą gazetę w kiosku, reklamę w kinie itd, itd,. 



Nie unikniemy tego. 

Ale możemy dać im przeciwwagę w postaci dobrych treści, pięknych filmów i książek. 

Możemy powiedzieć im: to ok eksplorować, pytać, czuć. 

To normalne czuć podniecenie, fascynację, chęć na kontakt.

A jeśli coś w tym świecie cię przestraszy - jestem tu i pomogę ci się z tym uporać. 


Robiąc z seksualności tabu, powodujemy tylko, że nasze dzieci stają się samotne w swoich poszukiwaniach i że nie mogą nam zaufać, nie mogą nas zapytać. 

Zostają same w gąszczu świata, który jest pełen wszystkich aspektów seksu - bardziej i mniej fajnych. 

Powiedzmy tabu nie. 

Bo jest niebezpieczne!


PS. Pytacie często o książki. 

Dla dzieci 8-11 jest teraz cudny pakiet: Moonki dwie, dla mnie tworzą komplet, całość. I są wspaniałe!

Do czytania samodzielnie lub razem z rodzicami. 



PS. Poprzez "edukację seksualną" rozumiem dostęp do wiedzy, odpowiadanie na pytania, mówienie prawdy dostosowanej do wieku i dostęp do książek,  lekcji, warsztatów.



 

czwartek, 6 czerwca 2019

"Dziecko w brzuchu mamy" przepiękna książka dla dzieci o tym skąd się wzięły na świecie.

Bardzo często dostaję od Was pytania o książki - co czytać z dziećmi na temat "skąd się biorą dzieci?"
I zwykle polecam kilka różnych pozycji , żeby się uzupełniały.  
Ale jeśli chcecie jednego tytułu, konkretnego, to właśnie teraz Wydawnictwo SAM wydało książkę ... doskonałą. Tzn ja jeszcze nie miałam w rękach tak fajnej książki dla przedszkolaków i nieco starszych dzieci - zachwycam się!



W zasadzie wszystko jest tu takie jak ma być. 
* Czytelne, wzruszające i ładne ilustracje
* Język współczesny, empatyczny, normalny, nie udziwniony, dostosowany do ... do naszego wspólnego życia:) Ani razu nie miałam uczucia, że coś mi zgrzyta, że czegoś nie chcę przeczytać, albo zastanawiam się jak to odbierze dziecko. Nie miałam poczucia, że to staroświeckie albo medyczne itd. 
* Informacje są rzetelne, prawdziwe, ale podawane zwięźle z humorem (!!!) i bez przegadania - to ważne, bo dzieci mają wiele spraw:) i nie mają czasu na przydługie wykłady dydaktyczne. 
* Konkretna wiedza o seksualności jest podawana w odniesieniu do życia dzieci. I wpleciona w nie  w sposób naturalny - jest integralną jego częścią.
* Wiedza jest nowoczesna i podana z szacunkiem i uwzględnieniem różnorodności nas ludzi. 
* Absolutnie zachwyciło mnie sformułowanie, że rozwijające się w brzuchu mamy dziecko ma już swoją płeć biologiczną. Właśnie to możemy zobaczyć na USG. Genitalia. A kim będzie się czuł ten człowiek, kogo będzie w nim widziało środowisko - to osobny temat. 

Bohaterami książeczki są bliźniaki - Mia i Oskar. Chcą mieć rodzeństwo i ... będą mieli!
Czy to będzie chłopiec czy dziewczynka? 
Czy trzeba się kochać, żeby "się kochać"? 
Czemu seks jest dla dzieci "obrzydliwy"? (mamy tu jasne wyjaśnienie, że dopiero okres dojrzewania przygotowuje ciało do jego funkcji seksualnej, i że seks dzieje się między dorosłymi). 
Czemu małym chłopcom też sztywnieje siusiak? Jak wybrać imię dla dziecka? 
I czy można się całować z pomidorem;)

Podoba mi się, że pojawia się kontekst PRZYJEMNOŚCI - bo tak, warto mówić i pokazywać dzieciom, że wartą ją zapraszać do naszego życia, robić jej miejsce. 
Miejsce na drobne przyjemności. Na wspólną przyjemność. Samodzielną. Na dbanie o siebie i swoje zmysły w każdym tego słowa znaczeniu. To daje potem dobrą bazę do tego, żeby w dorosłości czerpać radość i satysfakcję (również) z seksu. 

W książce pojawia się też starsza ciocia dzieci i z szacunkiem i swobodnie rozmawia z dziećmi o seksualności. Nieco inaczej, mniej szczegółowo niż rodzice, a jednak! 
 

Pojawia się cykl życia - zmieniające się ciało. 
Moja córka zastanawiała się gdzie jest jej miejsce w tym cyklu? A gdzie jest moje. 
Pojawia się cesarskie cięcie, jako konieczny czasem ze względu na zdrowie mamy i dziecka, ale i równorzędny, co poród naturalny sposób przyjścia na świat.
Pojawia się in vitro i jest informacja, że niezależnie jak doszło do zapłodnienia, dzieci są takie same - są po prostu dziećmi. 
Znajdziecie tu zapewne jeszcze o wiele więcej ważnych rzeczy, informacji i tematów:) A obrazki pozwalają na rozpoczynanie jeszcze nowych i nowych wątków, sprawiają, że historia jest jakby otwarta - można rozmawiać dalej w różnych kierunkach, bawić się metaforami - choćby dziurki i klucza.


W tej książce jest lekkość i humor i ciepło połączone z dużą dawką wiedzy - może dlatego, że pisała ją mama-lekarz. 
Czytając ją czułam komfort i radość, że mogę się nią podzielić z córeczką.
I Wam bardzo serdecznie polecam "Dziecko w brzuchu mamy". 
A tu znajdziecie obszerną recenzję obibooki.pl i jeszcze więcej ilustracji.






 





sobota, 6 stycznia 2018

Dachołazy. Nie przekreślaj możliwego.

Poradnia K wydała książkę "Dachołazy" autorstwa Katherine Rundell.
Można czytać tę książkę jak szaloną przygodę o pogoni po dachach Paryża. Pogoni za Marzeniem. "Nie przekreślaj możliwego" powtarzają jej bohaterowie i zaklinają  rzeczywistość. Świat nie ma wyjścia, musi dać się im zaczarować, dokładnie tak jak i ja się dałam.
Jednym z patronów tej książki jest Family Lab. 
Nie przypadkiem. 

Jeśli chcecie dowiedzieć się jak może wyglądać w praktyce to o czym pisze w swoich książkach o rodzicielstwie i relacjach  Jesper Juul, to właśnie nadarza się okazja. 
A wszystko przez to, że pewien naukowiec wyłowił z oceanu roczną dziewczynkę i postanowił ją pokochać.

 " - Widzi pani? Wygląda na bardzo inteligentne dziecko. - Zobaczył, że Sophie  ma długie, zwinne palce. - I ma włosy koloru błyskawicy. Jak można się jej oprzeć?
 - Będę musiała tu przychodzić i sprawdzać  jak ona się miewa, a nie narzekam na nadmiar czasu. Mężczyzna nie może opiekować się dzieckiem sam.
 - Oczywiście, proszę przychodzić - odparł Charles, a potem dodał, jakby nie potrafił się powstrzymać: jeśli pani koniecznie musi. Postaram się być wdzięczny. Ale to ja ponoszę odpowiedzialność za to dziecko, rozumie pani?
 - Przecież to jest dziecko, a pan jest mężczyzną!
 - Podziwiam pani spostrzegawczość - odrzekł Charles. - Przynosi pani chlubę swojemu optykowi.
 - Ale co zamierza pan z nią robić? 
 Charles miał zdezorientowaną minę.
 - Zamierzam ją kochać. To powinno wystarczyć, jeśli wierzyć  poetom, których czytałem.
(...)
 - Jestem pewien - powiedział - że tajemnice opieki nad dziećmi, chociaż mroczne i zawikłane, nie są  nieprzeniknione."

Kiedy myślę o rodzicach i dzieciach na pierwszym planie widzę miłość. Tak wiem, są też  nieposprzątane zabawki, choroby, lęk, zmęczenie... 
A  jednak upieram się, że to miłość jest najważniejsza. 
To dla niej najpierw chcemy "mieć" dzieci i to z niej najczęściej się rodzą. To ona jest tym, co chcemy im dawać. 
"Kocham cię", powtarzamy często niemowlakowi, przedszkolakowi i coraz starszemu człowiekowi.

Zdarza się jednak, że choć bardzo kochamy nasze dzieci, one tego nie czują. Nie postrzegają naszych słów i działań jako płynących z miłości. Komunikacja szwankuje. Cierpimy wtedy, czujemy się winni, a nasze poczucie własnej wartości jest podkopane. Wpadamy w blednę koło: zachowujemy się coraz gorzej i czujemy się coraz gorzej. 
Jesper Juul zaleca w takiej sytuacji sprawdzenie jak w naszej rodzinie mają się cztery filary familylabowego podejścia.
Autentyczność. 
Równa godność. 
Integralność.
Odpowiedzialność osobista. 
"Dachołazy" są całe przepełnione tymi wartościami. W skrócie można by je podsumować: "błyszczące oczy".

"Wybierali się na koncert i byli już prawie gotowi do wyjścia z domu,  kiedy do środka wtargnęła panna Eliot.
 - Ona nie może wyjść z domu  w  tym stanie! Jest cała upaćkana! Nie garb się Sophie.
  Charles z zainteresowaniem spojrzał na czubek głowy  Sophie.
 -  Doprawdy?
 - Panie  Maxim!  - warknęła  panna Eliot. -  Dziewczyna ma całą bluzkę w dżemie!
 - To prawda.  -Spojrzał na pannę Eliot z uprzejmym zdziwieniem. - Jakie to ma znaczenie?
 Jednak kiedy zobaczył, że  panna Eliot sięga po  notes, wziął do ręki  ścierkę i  wytarł  nią  Sophie tak delikatnie, jakby  była obrazem.
 Panna Eliot prychnęła.
 - Jeszcze na rękawie.
 - Resztę spłucze deszcz.  Dzisiaj są jej urodziny. 
 - Higiena obowiązuje nawet w urodziny! Nie zabiera jej pan do zoo. 
 - Rozumiem. Wolałaby pani, żebym zabrał ją do zoo. - Przechylił głowę na bok. Przypominał Sophie wyjątkowo dobrze wychowaną panterę. - Może nie jest jeszcze za późno, żeby oddać bilety. 
 - Nie to miałam na myśli. Ona narobi panu wstydu. Ja bym się  wstydziła z nią pokazywać.
 Charles spojrzał na pannę Eliot, która spuściła wzrok jako pierwsza.
 - Ma błyszczące buty i błyszczące oczy - powiedział. - Tak jest dostatecznie elegancko. - Wręczył Sophie bilety. - Wszystkiego najlepszego, moje dziecko."

Dawno nie spotkałam w literaturze tak zachwycającej pary: ekscentryczny naukowiec i dziewczynka, której błyszczą oczy. Może to nie przypadek, że Sophie, jak Pipi Pończoszanka nie chodzi do szkoły? Że jej autonomia jest szanowana i nikt nie mówi do niej "jak do dziecka"? Na tym zresztą nie koniec podobieństw między Sophie a bohaterką Astrid Lindgren: obie są pewne siebie, maja niezwykły kolor włosów, obie za nic mają konwenanse i schludny strój, obie tęsknią do mamy, której im brakuje. Tylko, że Sophie nie wierzy w śmierć swojej i ma przy sobie dorosłego, który ją wspiera. 
Wspierający dorosły - to znacząca różnica. 
Charles stoi za Sophie murem i mówi do innego dorosłego:

 "Nie docenia pan dzieci. Nie docenia pan dziewczynek."
 

Kto z nas nie chciałby usłyszeć takich słów?

Styl wychowania, jak stosuje Charles, można spokojnie nazwać tak, jak Jesper Juul nazwał jedną ze swoich książek: "zamiast wychowania".  Sprawdza się wspaniale, bo przecież wiemy nie od dziś, że dzieci nie słuchają naszego gadania, gderania, przemów i  monologów. Patrzą jak żyjemy i kim jesteśmy, i to naśladują.

 "W jednym z pokojów Krajowego Urzędu Opiekuńczego w Westminsterze była szafka, a w szafce czerwona teczka z napisem "Opiekunowie: ocena charakteru". wewnątrz czerwonej teczki znajdowała się mniejsza, niebieska teczka z napisem "Maxim, Charles". Po jej otworzeniu można było przeczytać następujące słowa:? C.P.Maxim jest oczytany, jak można się spodziewać po naukowcu, a ponadto hojny, niezdarny i przedsiębiorczy. Jest ponadprzeciętnie wysoki, ale z zaświadczeń  lekarskich  wynika, że poza tym jego zdrowiu nic nie dolega. Żywi uparte przekonanie, że potrafi się zajmować swoja podopieczną."
  Być może takie rzeczy są zaraźliwe, ponieważ Sophie wyrosła na osobę wysoką, hojną, oczytaną i niezdarną. Jako siedmiolatka miała długie i cienkie jak parasolki nogi i dorobiła się całej listy upartych przekonań."

Nie zdradzę Wam więcej, żeby nie popsuć Wam frajdy z poznawania kolejnych, niebanalnych bohaterów tej książki. 
U nas z zaangażowaniem i przyjemnością słuchała jej czterolatka, dziewięciolatka i dwunastolatek. 
A ja czytałam im z równie wielką przyjemnością.




sobota, 13 maja 2017

Rodzic jako przywódca stada - audycja radiowa

Zapraszam Was do wysłuchania audycji w radio TOK FM o najnowszej książce Jespera Juula "Rodzic jako przywódca stada". Link TUTAJ:)

wtorek, 7 lutego 2017

W równowadze. Gotowanie zupy ze śniegu i szukanie siebie.

Wiesz, że nazwa tego bloga jest przypadkowa? Tak, ja też nie wierzę w przypadki!:)))
Kiedyś to był blog kulinarny. O zdrowym odżywianiu. A ponieważ zdrowe odżywianie doprowadziło mnie do jednego z najważniejszych zdań w moim życiu, przeszedł metamorfozę i oto jest. Taki, jaki jest. 
Chcesz wiedzieć jakie to było zdanie? Bardzo juulowskie, choć Juula jeszcze wtedy nie znałam. Oto ono: "O wiele ważniejsza od tego co jest na talerzu, jest atmosfera przy stole."


I - nie wiem, czy uwierzysz, o wiele łatwiej jest mi smacznie i zdrowo gotować, niż sprawić, by pięć spokrewnionych osób  usiadło chętnie o tej samej porze do ciepłego posiłku i zjadło go mile gawędząc.  Przynajmniej w naszym domu;) Ten chce coś dokończyć, tamten nie lubi buraczków, a ktoś jest nie w sosie...

Zależy mi na tym, żebyśmy wszyscy w domu dobrze się odżywiali. W końcu jestem matką - polską matką! - i jeśli Ty też nią jesteś, wiesz o czym mówię. To najprostszy, wyssany z mlekiem matki sposób na okazanie miłości. Na dbanie o dom i rodzinę. Na odnalezienie sensu w życiu...


Posiłki często spędzają rodzicom sen z powiek. Czy dziecko je za mało, czy za dużo, czy je to, co zdrowe, a może tylko jedną potrawę tygodniami? Jesper Juul napisał na ten temat książkę: "Uśmiechnij się, siadamy do stołu", ale nie będę dziś pisała, co zrobić, żeby dzieci chciały siadać do stołu. Ani o tym co powinny mieć na talerzach. 

Najważniejsza lekcja od Jespera Juula jaką odebrałam, brzmi: a jak ja się mam? Co ja czuję? Co o tym myślę? Kim jestem?

Czy chcę gotować?  Czy to co wkładam poza marchewką do garnka to miłość? Czułość? Zniecierpliwienie? Złość? 
Czy moją "zupę miłości" wmuszam?  Czy proponuję?
Znam fajne matki, które nie wiedzą do czego są te pokrętła na kuchence;)  

Co jest dla mnie ważne? 
Może dziś jest taki dzień, że zamówię pizzę?
A może będzie obiad z dwóch dań i deser?
Nie znam recepty. Mam tylko drogowskaz. 
Kim jestem? I czy zmuszam, czy zapraszam?
Nasza rodzina to suma wielu zmiennych i to my decydujemy, czy wolno jeść słodycze, czy nie, czy posiłki są o stałych porach, czy kiedy złapie nas głód. Możemy eksperymentować i szukać najlepszego dla nas rozwiązania. 
To samo dotyczy zabawy. 
Zdarzało mi się w przeszłości zmuszać siebie do zabawy. Już tego nie robię.  Zbyt wiele potem było we mnie nagromadzonej irytacji. No i czego to uczy? Że dla szczęścia innych mogę naginać siebie? Czy chcę, żeby moje dziecko tak postępowało? 
Dziś bardzo dbam, żeby lubić zabawy w których uczestniczę
A jeśli waham się czy chcę wziąć w nich udział - zaglądam w siebie. W swoje uczucia i wartości. Wartością jest dla mnie czas spędzony z dziećmi, wartością jest czas, kiedy nie pędzę, kiedy pochylam się nad kamyczkiem, trawką, robaczkiem...  Biorę go jak prezent od moich dzieci, bo samej czasem trudno mi wyhamować. 
Co czuję? Czasem, że tak - chętnie się pobawię, ale najpierw potrzebuję herbaty. A czasem, że nie. Nie ma we mnie miejsca na zabawę. 




PS. Zauważyłam, że bardzo lubię sięgać do zabaw z mojego dzieciństwa. Gotowanie zup ze wszystkiego to mój absolutny hit! :) Też tak macie?


środa, 30 listopada 2016

10 książek, które zainspirują Cię do szukania z dzieckiem dobrych stron złości. Odważysz się?

Złość. Wściekłość, burza w emocjach, rozsadzanie klatki, walenie pięściami, kopanie, gryzienie i bycie ...aaa...NIEGRZECZNYM!!! Te słowa: grzeczne / niegrzeczne dziecko towarzyszą nam 
od zawsze i bardzo trudno dają się usunąć z języka. Trudno je zastąpić, nawet wtedy, kiedy już nie chcemy ich używać. 
A może warto zajrzeć - co tam się kryje? Czym jest konflikt, kłótnia, czy odwaga ma coś wspólnego ze złością? 
Do czego potrzebny nam jest wrzask? I jak zdobyć wolność?
Wszystko to tematy na długie i ważne posty, ale dziś chcę Wam zaproponować nie tyle psychologiczne rozważania, co odwiedziny u książkowych bohaterów, którzy mogą nas czasem nauczyć więcej niż niejeden wykład. A przynajmniej, pomogą pogadać o złości 
z naszym dzieckiem. I sobą. 
Zapraszam:)

1. "Myszka" 
 Zaczynam od książki dla najmłodszych. Wreszcie doczekała się znana polska poetka - Dorota Gellner - pięknych ilustracji. Przyznam, że jako wzrokowiec, nie potrafię czytać książek z brzydkimi ilustracjami, a takie się niestety książkom Pani Gellner zdarzały. 
Na szczęście Wydawnictwo Bajka zadbało o stronę wizualną 
i mamy "Myszkę". 
Myszka przeżywa wiele uczuć. Wstydzi się, zakochuje, ale też obraża i złości. A jak pięknie się złości! Posłuchajcie:
"Kiedy myszka się złości,
patrzcie- złości się cała!
A złość myszki jest wielka,
chociaż myszka jest mała."

Ten wierszyk powtarzam sobie często w ciągu dnia:)
I zawsze pomaga!

2."Billy jest zły"
EneDueRabe wydaje serię o Billym już od kilku lat, i przyznaję, że zawsze z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki:)
Billy jest niedoskonały, zabawny, niezbyt poprawny, dziecięcy, ludzki... Billy bawi się w świecie, gdzie nie lata nad nim rodzic-helikopter, ma przyjaciół z którymi czasem się kłóci, czasem przeżywa przygody.  Czasem kłamie, czasem rozrabia. Ufff. Normalny;)
W tym odcinku Billy jest zły. Opis tej złości jest tak soczysty i smakowity, że tylko dla niego samego warto przeczytać tę książkę!
PS. Taaak, macie rację, to szwedzka książka. Od razu wiadomo, prawda?

3. "Doris ma dość"
I znów kultowa seria. Tym razem wydawana przez Zakamarki, a pisana i ilustrowana przez Piję Lindenbaum. Główną bohaterką serii jest Nusia, ale poznajemy też inne dzieci z jej przedszkola. 
Ta część opowiada o Doris, która ma spore kłopoty: Brat zabiera jej rower bez pozwolenia, trzeba włożyć sukienkę na przyjęcie, a w ogóle to Doris nigdzie nie chce iść! Dlaczego musi dokądś iść, kiedy akurat tak świetnie się bawi? 
Przyznacie, że każdy by się wściekł?
No i Doris się wścieka i ... i tu zaczyna się mój kłopot z tą książką, bo Doris ze złości ucieka z domu, ma różne przygody, a kiedy wraca, okazuje się, że nikt się nie zaniepokoił... 
Moim zdaniem to najsłabsza pozycja w genialnej serii, ale możecie ocenić sami. Obrazki boskie! 


4. "Ja też chcę mieć rodzeństwo"
Pora na Astrid Lindgren, która zresztą pojawi się nie raz!:) Bohaterem wydanej przez Zakamarki książki jest Peter, który kiedyś był malutki, a teraz jest duży i chciałby mieć rodzeństwo. No i dostaje. Siostrę. Szybko jednak okazuje się, że to nie sielanka, bo mama jakoś za bardzo się tą siostrą przejmuje, karmi ją, przytula i ...w ogóle! Peter próbuje zwrócić na siebie uwagę, odzyskać tron i uwagę mamy... Brzmi znajomo? Dla mnie bardzo:) Czytałam ją milion razy mojemu synkowi, kiedy "dostał" siostrę. I widziałam, że pomaga uporządkować emocje.
Wracajmy jednak do Petera. A choć Peter daje popalić, mama wie, że stoi za tym ból i strach, niezaspokojone potrzeby uwagi, ważności, bliskości... i szukają rozwiązania.
A potem? A potem siostra rośnie i jest się z kim bawić, kiedy rodzi się jeszcze... brat! Całe szczęście, że Peter nie wymienił siostry na trzykołowy rowerek;)



Boska Astrid! No to jeszcze raz Ona:


5. "Mała Ida też chce psocić"
Znów Zakamarki. Znacie Emila? On to rozrabia... Psoty po prostu robią mu się same! A co, jeśli komuś nie wychodzą? Mała Ida chce choć raz być jak brat i posiedzieć za karę w drewutni. Próbuje, próbuje i w końcu.. ale, warto dowiedzieć się samemu. 

PS. Trochę o tym jak trudno wyjść poza etykietkę. 
Istnieją ciekawe badania o tym jak kolejność narodzin warunkuje nasze zachowanie - starszy brat łobuzuje? Niestety... oznacza to, że zajął nam miejsce i musimy poszukać roli dla siebie w innym repertuarze...
Inną wersją tej historii jest "Koszmarny Karolek".


6. "Uczucia, co to takiego?"

Zakamarki. Seria "Dzieci Filozofują". Jest o nieśmiałości, miłości...jest też o konfliktach. Skąd się biorą, do czego prowadzą, jak mogą wyglądać. Dobra, jako inspiracja do długich rozmów, szczególnie, jeśli macie w domu filozofa:)
Co ciekawe, raczej nie ma tu odpowiedzi, a pytania. Całkiem dobrze zadane.


7. "Grzeczna" 
Kolejna książka EneDueRabe. Bardzo mocna i oryginalna pozycja. No bo..."Lusia jest grzeczna, tak grzeczna. Tak grzeczna, że pewnego dnia znika". Jeśli jeszcze się wahacie, czy aby na pewno potrzebna Wam złość...przeczytajcie historię Lusi... i Kasi... Basi... Agatki... Historię babci... Cioci... Mamy. Historię o złości, której nie wolno czuć. A która jest. I jest potrzebna. 

A jak Lusia w końcu krzyczy! Poezja!


8. "Filip i mama, która zapomniała"
 Jeszcze raz Pija Lindenbaum i Zakamarki. Cudowna książka, całkowicie bez sensu na pierwszy rzut oka, ale potem... 
Kto z nas nie zna porannego zabiegania? Pośpiechu, nerwów, wiecznego: zdążę? Nie zdążę? O, boże zapomniałam dziecka!;)
Mam Filipa też się spieszy i Filipowi nie jest z tym łatwo... Aż nagle... No właśnie. Mama zmienia się w smoka, je muchy i zieje ogniem. Chcielibyście czasem poziać? Ja bardzo:) 
Świat oczami dziecka: bezcenne!



9. "Magiczne tenisówki mojego przyjaciela Percy'ego"

Zakamarki dziś królują:) 
Ulf Stark... bezbłędny w opisywaniu dziecięcego świata. Tym razem bohater jest już nieco starszy, ma kłopoty ze starszym bratem, który go leje, a do klasy przychodzi nowy kolega. Nowy jest inny. To...ŁOBUZ. I Ulf wie jedno: odda wszystko, żeby być takim odważnym! 
To jedna z tych książek, które polecam zawsze i na każdy temat. Jeśli mówimy o seksualności, coś tu znajdziecie. O miłości, też. I o przyjaźni. No i o łobuzerce. Jest wałęsanie się po mieście, wysadzanie skrzynek na listy i niebezpieczne akrobacje nad przepaścią. Inicjacja ... nasuwa mi się to słowo. Inicjacja do czego? Do życia? Do odpowiedzialności? Ale jak to wszystko jest opisane! Bez cienia fałszywej nuty. Czytamy regularnie od lat i nigdy się nie nudzi. 

10. "Ronja"

Na koniec Królowa. Królowa wśród pisarek i królowa wśród książek. "Ronja" Astrid Lindgren.
Ronja rodzi się pewnej burzliwej nocy, i to nie przypadek. To książka o dzikości, o samodzielności, o wielkiej miłości, o wielkiej kłótni: konflikcie dorosłych, który przeszkadza dzieciom. 
Nie wiem skąd Astrid Lindgren to wszystko miała i potrafiła tak pisać! O mamie Ronji, która śpiewała, rodząc... O tacie, który był zbójnikiem i choć najbardziej na świecie kochał swoją córkę, pozwalał jej poznawać las na własną rękę. Bo przecież tylko tam, gdzie trochę niebezpiecznie, można ćwiczyć się w pokonywaniu strachu! O wyczesywaniu wszy z głowy przyjaciela, o wiosennym krzyku, który trzeba uwolnić, o próbie przezwyciężenia waśni dorosłych. I o skoku nad Diabelską Czeluścią. Skakaliście już?

Różne odcienie złości, różne niuanse. I różne prezenty. Odwaga. Samodzielność. Wolność. Bliskość. Bezpieczeństwo. 

Zachęcam Was do poznawania świata tych papierowych bohaterów, a dzięki temu może też siebie samych. 
I szukania nowych odcieni złości i nowych darów, które przynosi. 
Poznana, stanie się dla nas prawdziwym rumakiem. Bo tylko, kiedy wyparta i nieokiełznana, rani. 

Powodzenia:)







środa, 23 listopada 2016

10 książek, które pomogą dziecku oswoić sięz chorobą, śmiercią, przemijaniem. I dwie na dokładkę.

Uwielbiam trudne tematy. Tak już mam, od zawsze. Gdzieś lecą łzy, dzieją się dramaty  - nastawiam uszy.
Pamiętam wyraźnie te chwile, kiedy jako dziecko, zdawałam sobie sprawę, że Ona - Śmierć, ta która zabrała kota, wujka, króliki i babcię...  istnieje, i że z jakiegoś powodu rodzice mnie przed nią chronią. A jednak przebijała się w usłyszanych rozmowach, filmach, zdarzeniach. 
I już jako dziecko robiłam sobie w duszy postanowienia: nie bać się śmierci, nie unikać zabierania moich dzieci na pogrzeby! 
Rozmawiamy. Co będzie po śmierci? A te małe groby na cmentarzu, to dziecięce... Kiedy umrę? Zwierzęta na talerzu to nie produkt... Wykorzystuję każdą napotkaną martwą żabę, mysz, ptaka, czy nawet sarnę... żeby im pokazać. Przybliżyć. Oswoić. 
Tak się cieszę, że żyję w czasach Zakamarków, Dwóch Sióstr, Czarnej Owieczki i innych... Mamy tyle książek, 
które z wrażliwością, sensem i różnorodnie pomogą nam porozmawiać z dzieciakami, a może też ze sobą, na ten tak czasem trudny, a przecież tak nieunikniony temat. 
Zapraszam Was do poznania książek, które uwielbiam.

1."Bracia Lwie Serce"



Pozycja pierwsza - zaczytana już prawie na śmierć - to oczywiście Astrid Lindgren i "Bracia Lwie Serce", bo chyba nie ma piękniejszej książki... Czytałam ją jako dziecko, potem jako nastolatka, teraz czytam dzieciom, a one słuchają też audiobooka. 


Za wartość dodaną do tej książki uważam to, że jeszcze nie udało mi się nie płakać, czytając. A dzieci, mam czasem wrażenie, czekają na moje łzy jak na jakieś święto. Gdyby zapytać Pana Juula, pewnie by się cieszył, bo to najcenniejsza reakcja rodzica: osobista i autentyczna. Właśnie ona najwięcej uczy nasze dzieci i to ona buduje między nami a nimi prawdziwą więź. 

2. "Jabłonka Eli"

Na drugim miejscu "Jabłonka Eli". napisana przez Catarinę Kruusval i wydana przez Zakamarki. Elę zapewne znacie z serii książeczek dla mniejszych dzieci, gdzie sama, albo ze swoim przyjacielem Olkiem, wciąga nas w magiczny świat dzieciństwa. Kochamy Elę! A najbardziej Jabłonkę! I choć nie ma tu śmierci człowieka, to ginie, łamie się ukochane drzewo. Ciepło tej opowieści i mądrość rodziców, którzy pomagają dzieciom przejść przez żałobę jest najwyższej próby. Jest więc fotografia jabłonki, oprawiona w ramkę i zawieszona na ścianie, jest czas wspominania, żegnania się. A czas na nowe drzewo, musi być wyczekany. Płynie i płynie i nikt go nie lukruje, nie przyklepuje trudnych uczuć. Polecam dla dzieci w każdym wieku.



 Polecam również ze względu na genialne ilustracje autorki.

3. "Basia i Dziadkowie"
"Basi" chyba nie trzeba polecać! Wyróżniająca się na polskim rynku seria duetu Zofia Stanecka (tekst) i Marianna Oklejak (ilustracje) rządzi;)  Wydaje te książki Wydawnictwo Egmont, 
do zalet należy cena, nic nie odbierając im z jakości. Jeśli zdarzy nam się którąś zgubić, natychmiast dokupujemy, muszą być wszystkie! Czytane wiele razy w roku, na wszystkie okazje: na podróż, na święta, na alergię i kiedy trzeba sprzątać... Bo "Basia" jest o życiu, nie o jakimś wydumanym, ale o tym tu, namacalnym, znajomym. Jest rodzina, szkoła, dom, przedszkole, pragnienie posiadania zwierzątka... Zmęczenie, żarty, i ta choć nie doskonała, to właśnie doskonała: miłość. 
U nas "Basię" kocha 3 latka, 8 latka i 10 latek. I na dobranoc proszą najczęściej właśnie o tę serię. 

 W tym odcinku "Basi" nikt nie umiera, ale na chwilę zawisa taka groźba i jest strach Basi, i babci o dziadka, jest rozmowa, od której zabiera oddech, ale trzeba rozmawiać... Trochę mam ochotę przyczepić się do babcinego zapewnienia, że dziadek nie umrze, bo skąd to wiadomo? No, ale i tak, polecamy!

4. "Niebo za domem"

Gaute Heivoll napisał poetycką książkę o żałobie, o trudzie odnalezienia się wzajemnie i zbudowania swojego świata na nowo po największej stracie. Ojciec traci żonę a tym samym mały chłopiec swoją mamę.  Zdecydowanie dla nieco starszych czytelników...pewnie od 7...8 lat. Piękna, również wizualnie 
i smutna książka. Wydana przez FISO.


5. "Tajemnica Śmierci"
Zupełnie inna w treści i charakterze jest wydana przez Czarną Owieczkę "Tajemnica Śmierci". Tu znajdą coś dla siebie miłośnicy makabry. Nie ma też jednej wizji, raczej przegląd zwyczajów i alternatyw, różnorodność podejścia do tematu i wierzeń na świecie. Wiedza podana na możliwości 8 latka, którego fascynują zombi. 


6. "Czarne życie"

Ene Due Rabe wydało bardzo lubianą przez nas serię. Oprócz  "Czarnego życia" są też "Inne życie" i "Różowe życie". Podobnie jak poprzednia pozycja, książka ta nie daje konkretnych odpowiedzi, raczej pokazuje nasze "nie wiem" i uczy jak sobie można poradzić. Są więc rozmowy o reinkarnacji, o tym, że w życiu wszystko się przeplata: narodziny i śmierć. O tym, że można nie lubić pogrzebów i że stypy są dziwne, bo i smutne i wesołe. Jest dużo o emocjach, i co w naszej kulturze oryginalne: pani pastor.




7. "Lato Stiny"
Wydana przez Zakamarki książka Leny Andreson, opowiada o wizycie Stiny u dziadka na wyspie. Sąsiadem dziadka jest pan Bujda, który ma depresję. Delikatna i nie mówiąca wprost o chorobie, a jednak ciekawa propozycja zmierzenia się z tym tematem w książce dla dzieci. 

8. "Różowe środy, albo podróż z ciotką Hildą"

Pisałam już, że kocham Wydawnictwo Dwie Siostry? Kocham. "Różowe środy" konfrontują nas z obecnością w naszym życiu i rodzinach osób nieuleczalnie innych... Nie powiem chorych, bo tak się nie da o ciotce Hildzie! Ukochana, upośledzona umysłowo ciotka Hilda, wydobywa z innych ludzi to co w nich najlepsze, a że po drodze czasem mają ochotę stłuc lustro?
Nie wahajcie się, pakujcie w podróż życia, bo o życie chodzi w tej książce, i żeby go nie przegapić. 
Od 7 lat mniej więcej, bo to już książka prawie bez obrazków, choć myślę, że są i młodsi, co polubią:)


9. "Czy umiesz gwizdać, Joanno?"

I znów Zakamarki, genialny i nieoceniony Ulf Stark (mamy książkę z dedykacją!) wyczarowuje świat dwóch chłopców: Ulfa i Bertila. Ulf ma dziadka, a Bertil bardzo by chciał. Co robią? Idą do domu starców, żeby mu jakiegoś znaleźć. Nie mamy wątpliwości, ze to spotkanie, okaże się równie ważne dla obu z nich. Ciepła, jak zwykle u Ulfa Starka nieco wywrotowa i cudownie niepoprawna książka o przyjaźni i pożegnaniu. Klasyka. Warto!


10. "Chusta babci"
I znów... Zakamarki! Asa Lind (tak, tak, ta sama, która napisała "Piaskowego Wilka"!) i Joanna Hellgren stworzyły opowieść o dzieciństwie, utkaną ze szczegółów, które łatwo sobie przypomnieć czy wyobrazić. Zapachy, kolory, przemykanie wśród dużych dorosłych, chowanie się pod stołem, własne światy, zamykanie się w łazience i myśli, myśli, myśli na ważne tematy, z którymi trzeba coś zrobić. Czy pomoże chusta babci.. a może rozmowa z nią? Bo babcia umiera... a dorośli niczego nie tłumaczą. Dobrze, że babcia wszystko rozumie. Piękne!





PS. Obiecałam jeszcze dwie, prawda? Nie mam ich w domu i nie mogę dla Was sfotografować, krążą wśród znajomych i cieszą zapewne i dorosłych i dzieci. Obie piękne i wyjątkowe. 

"Kiedy kiedyś, czyli Kasia, Panjan i Pangór" to historia dziewczynki, która zaprzyjaźnia się ze starszym panem, sąsiadem, karmią razem ptaki, a on pomału oswaja ja ze swoim odejściem. Jest pięknie pokazana przyjaźń między dorosłym i dzieckiem, szacunek i poważne traktowanie, jest też pięknie pokazany tytułowy Pangór, czyli... dowiecie się, jeśli zajrzycie do książki Jarosława Mikołajewskiego i Doroty Łaskot-Cichockiej. Wiek od 3 lat do 103. Wydał Egmont, a książkę uhonorowano nagrodą Ibby. Zasłużenie. 

A na zakończenie rarytas. Kojarzycie ilustratorkę Evę Erikkson? Jej seria małych książeczek o Maksie, to jedna z najbardziej zdartych serii dla maluszków w naszym domu:) Pani Eva zilustrowała też serię dla nieco starszych. Jest to napisana przez Rose Legercranz historia o Duni i jej przyjaciółce Fridzie. Czemu zamieszczam to historię o przyjaźni, szkole, codziennym życiu? 

Otóż mama Duni chorowała i umarła. Teraz rodzina Duni to ona, tata i kot. W serii pojawia się dużo trudnych uczuć, tęsknota za mamą, za przyjaciółką, choroba taty, złość na jego nową dziewczynę... Za co lubię te książki? Za dobrze oddany świat emocji dziecka, za życzliwych dorosłych, którzy je dostrzegają (nauczycielka w szkole Duni!) i za to co chwila pojawia się nowa część:) Pierwsza z serii to "Moje szczęśliwe życie".

 

Mam nadzieję, że zainspiruję Was do sięgnięcia z dziećmi po którąś z lektur. I do ważnych rozmów nie tylko o śmierci.