czwartek, 1 września 2016
(Moja) adaptacja do przedszkola
Biegnę. Buciki są. Ubranka podpisane. Czy na pewno zabrałam pastę do zębów i szczoteczkę? Czy wystarczy odręczna informacja o alergii, czy musi być od lekarza? Co będzie jak podadzą jej mleko? Czy zdążę? Nowa droga jest jeszcze ... nowa.
Biegnę.
Patrzę na wózek, a konkretnie na wielki, zaciągnięty daszek i nagle ta przerażająca myśl. Czy ja zabrałam z domu dziecko???
Zabrałam, ufff...
I zaśmiałam się serdecznie, bo to chyba kwintesencja adaptacji... My też się adaptujemy do wielkiej zmiany. Rodzic ma przed sobą ważne zadanie: zadbać o siebie, dopilnować wielu rzeczy, a jednocześnie nie stracić z oczu dziecka, jego potrzeb, jego emocji.
Codziennie powtarzam córeczce: tak, dzieci płaczą i potrzebują wtedy przytulenia. Tak, mogłaś zapomnieć gdzie jest mama i się przestraszyć. Tak jestem tu i wiem, że to Nowe jest Wielkie, więc możemy piąty raz zmienić spodenki, żeby były na pewno takie jak ty teraz chcesz. Tak, rozumiem, że trudno ci zasnąć, że ciemność jest dziś ciemniejsza i możemy przeczytać jeszcze jedną książeczkę...
I wierzę, że jeśli usłyszy to ode mnie i poczuje, będzie to jej drogowskazem, a wszystkim usilnie próbującym nie uda się przekonać jej , że łzy są be, że złość trzeba stłumić natychmiast, a strach jest dla kiepskich.
Mam nadzieję, że coraz więcej osób pracujących z dziećmi, będzie rozumiało, że nie jest dobre dla dzieci powtarzanie im, że są zuchami, a zuchy nie płaczą... (przedszkole, grupa trzylatków, autentyk) i dorośli ci będą uczyć się przyjmowania też trudnych dziecięcych emocji.
Że dla rodziców, którzy przyprowadzają dziecko do przedszkola, ważniejsze będzie to ich dziecko, niż zadowolenie pani.
Mamy to szczęście, ze w naszym przedszkolu zadbano o adaptację dzieci - pierwsze trzy dni zostały poświęcone na wspólne przychodzenie dzieci, rodziców, dziadków, rodzeństwa... Był czas, żeby oswoić sale, zwyczaje i co najważniejsze: panią. Panią, która ma stać się dla dziecka kimś, z kim ono ma jakaś relację. Kimś, kto może pocieszyć, ukoić. Kto daje poczucie bezpieczeństwa. (Jak to ważne pokazał mi drugi dzień adaptacji. Pani przedszkolanka zmieniła fryzurę i moja córka tak długo drążyła temat, aż pani wróciła do poprzedniej i świat wrócił na bezpieczne miejsce, hahaha)
Dobrze by było, gdyby obecność bliskich w pierwszych dniach przedszkola to był standard.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz