Na warsztatach o seksualności i rozwoju seksualnym dzieci jest wiele "gorących" tematów. Jakich używać słów? Kiedy rozmawiać? Co z tą "straszną" masturbacją? Itd, itp. Ale też gdzieś trochę z boku, a jednak wyraźnie powraca temat porodów.
Niepokoicie się, że już kilku letnie dziewczynki mówią: "nie chcę rodzić dziecka, bo to boli". Że w filmach, rozmowach, w naszej kulturze powraca obraz porodu jako czegoś strasznego.
Mama idzie do szpitala, coś jej robią, bardzo ją boli... Jest tam sporo niewiadomych, przemilczeń, niepokoju.
Nawet w książce Alicji Długołęckiej, czyli w "Zwykłej książce o tym skąd się biorą dzieci", którą polecam i bardzo cenię, przedstawienie porodu jest medyczne i zdecydowanie brak mu "poezji".
Pytacie, co robić?
Nie znam innej drogi niż przez własne serce, głowę, własne ciało i jego historię.
Pierwszym krokiem niech będzie opowiedzenie sobie, przyjaciółce czy terapeucie własnej historii. Ułożenie się z nią, wypłakanie jeśli trzeba, albo wykrzyczenie.
Nawet jeśli poznamy najpiękniejsze słowa do opisania porodu, a w środku będziemy się całe napinać, przekażemy też to napięcie.
Zmiana całej kultury wokół porodu nie stanie się w tej sekundzie. I dzieci nie raz spotkają się z niefajnym przekazem.
Ale już teraz możemy zacząć zmianę. W sobie.
Pamiętam jak w czasie, kiedy rodziłam po raz pierwszy, moja przyjaciółka rodziła w szpitalu we Włoszech. Państwowym. Miała osobną salę, nikt jej nie pospieszał, mogli tam być z mężem tyle czasu, ile chcieli. Była ich muzyka, dużo świec, aromaterapia. Brak presji. Po porodzie dziecko leżało jej na brzuchu i dopiero po jakimś czasie zostało zbadane przez lekarkę właśnie tam - na brzuchu mamy.
Ta opowieść zrobiła na mnie ogromne wrażenie, ale jeszcze długo zdawało mi się, że to dla mnie niemożliwe. Nie czułam, że na takie "niezwykłości" zasługuję. Ja i moje dziecko.
Teraz jestem o tym przekonana, i choć nie miałam specjalnych trudności przy porodach, to ten ostatni, trzeci, najbardziej świadomy, w Domu Narodzin, wspominam najlepiej.
Doceniam czas, który miałam. Atmosferę intymności.
To, że to ja decydowałam o większości spraw. Że była wanna. Piłka. Że był mąż, a położna tylko czasem. Że mogłam spać i nikt mnie nie pospieszał. Że mogłam chodzić, leżeć, siedzieć. Że mogłam przeć, nie kiedy ktoś ma taki pomysł, ale kiedy moje ciało tego potrzebuje.
Że byliśmy cały czas razem w ładnym, nie-medycznym, wybranym przez siebie pokoju.
Zaufanie, brak presji, przestrzeń i spokój. Nieocenione.
Dopiero wtedy zrozumiałam, że choć poprzednie porody przebiegały "sprawnie", to musiałam wkładać wysiłek w bronienie się przed tym czego nie chciałam. W powietrzu była presja, pośpiech, byłam "przypadkiem" w ciągu innych.
Zdaję sobie sprawę, ze nie każda z nas ma koło siebie dom narodzin, nie każda chce, czy może rodzić w domu.
Zresztą czasem mleko jest już dawno wylane. Niesiemy jakąś traumę.
Ale nadal mamy wpływ na to jak to sobie opowiemy i co zdecydujemy z tym dalej robić.
I co powiemy naszym dzieciom.
Na ostatnich warsztatach obiecałam podzielić się filmikiem. Znajdziecie ich więcej w internecie. Poruszających. Mówiących o więzi, bliskości i świętości tej chwili.
Filmik tu.
Jeśli szukacie w internecie, to oczywiście najpierw obejrzyjcie same. Potem możecie pokazać dzieciom. Moje to uwielbiają:)
A jeśli znajdziecie gdzieś pięknie opisany czy pokazany poród - dajcie znać:) Niech dobrych historii będzie jak najwięcej.
Polecam też stronę Vivat Poród.
Polecam wspaniały profil na Instagramie "the_angela_gallo". Angela Galo jest doulą z Australii, fotografką, jak sama mówi, jej życie kręci się wokół porodów. Sama jest mamą i ...No, zobaczycie sami. Drugiej takiej nie ma nigdzie, hahaha.
A jeśli już jesteśmy na Insta, to (koniecznie!!!) warto odwiedzić Jade Beal Photography
No i szukajcie, poddawajcie refleksji to, co słyszycie. Wierzę, że kawałek po kawałku możemy budować własną opowieść o porodzie. O ciele. O kobiecości. Pamiętam, że kiedy zaczynała działać Fundacja Rodzić Po Ludzku, ich postulaty nie mieściły się w głowach prawie nikomu. Teraz coraz więcej ludzi uważa, że to norma.
PS. Poprzedni post o porodzie TU.
PS.2.Zagadnienia z którymi warto się samemu ułożyć, zanim pogadamy z dziećmi, ale wiecie, dzieci są kreatywne, mogą pytać o coś ZUPEŁNIE innego:)))
1. krew, śluz - dzieci są ciekawe, ale czasem niepokoją się obecnością krwi
2. ból - czy poród boli?
3. którędy rodzi się dziecko? wiele wątków, bo przecież bywa różnie i to ok (pochwa, cesarka, adopcja)
4. gdzie byłem/byłam wcześniej?
5. jak się znalazłem/ znalazłam w brzuchu?
6. czasem z porodem związana jest śmierć, choroba, strach o życie i zdrowie, dzieci też czasem spotykają się z tym i pytają
7. czemu mama musi być w szpitalu?
8. czy od razu ssałem/ssałam pierś?
9. czy krzyczałem/krzyczałam?
10. ....
Wspólne oglądanie zdjęć z tego okresu to doskonała okazja do rozmowy. Przede wszytskim o miłości:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz