Pokazywanie postów oznaczonych etykietą granice. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą granice. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 27 stycznia 2020

Czy już Wam ktoś dzisiaj mówił, że jesteście ok? Jesper Juul "O granicach"

Właśnie dostaliśmy do czytania od Wydawnictwa MIND 
nową książkę Jespera Juula "O granicach". 
Trafiła w czas, kiedy dużo o nich myślę, kiedy je czuję i intensywnie poznaję. 
czytam, czytam i co chwila wybucham płaczem, ze wzruszenia, ze smutku, nieokreślonej bliżej tęsknoty, z poczucia zrozumienia.

 "Współcześni rodzice, którzy są gotowi podejmować odpowiedzialność za relację z dziećmi, stoją dziś przed nie lada wyzwaniem. Z jednej strony powinni oddać im dużą część władzy, która tradycyjnie sprawowali rodzice, a zarazem nie oddawać im przywództwa w rodzinie. Tylko niewielu dorosłych potrafi zrobić to ot tak, od razu. Jest to umiejętność, której można się nauczyć jedynie w relacji z dzieckiem."

Czy już Wam ktoś dzisiaj mówił, że jesteście ok? 
Że wszystko jest z Wami w porządku?
Że błędy i potknięcia to naturalna cześć drogi, i że to ok, że ważne tylko, żeby brać za nie odpowiedzialność?
Nie obwiniać siebie, nie obwiniać innych, ale uczyć na pomyłkach!
Kocham Pana, Panie Juul!






























 










Tak bardzo potrzebuję to słyszeć i czytać, tak bardzo widzę te potrzebę w innych rodzicach. 
Usłyszeć, poczuć, zobaczyć w oczach innych ludzi nie ocenę, a zrozumienie. Akceptację. 

"Umiejętność, której można się nauczyć jedynie w relacji"... 
 

i jeszcze to:
"Poznanie swoich granic wymaga czasu: wiele z nich wyczuwamy instynktownie, ale odkrycie innych zajmuje lata. Równie długo trwa nauka kompetentnego komunikowania ich bliskim. Paradoks polega na tym, że tylko wtedy możemy poznawać swoje granice, kiedy ktoś je przekracza. I tak samo tylko wtedy jesteśmy w stanie dostrzegać cudze, kiedy się z nimi zderzamy albo je przekraczamy."
Nie potrzebujemy do tego zawstydzania, gróźb ani kar. 
Nie potrzebujemy być odrzucani.
Potrzebujemy zgody na ten proces. 
Potrzebujemy poczucia bezpieczeństwa. 


Jesper Juul uważał, że rodzice nie muszą się ze sobą zgadzać. W zasadzie, pisał, jedyne do czego na prawdę warto, żeby się zgadzali, to właśnie to: różnice są ok
 

Ja mogę być taka. 
Ty taki.  
Poznajmy się. 
Ciekawi mnie kim jesteś. 
Pokaż mi. 
Ja też Ci pokaże. 
Proszę uszanuj to. 
 

- Zrobić Ci herbaty?
- Tak. Ale proszę w tym mniejszym kubku w różowe kwiatuszki. Nie lubię pić herbaty w tym niebieskim. 


Oszałamiająca perspektywa. 
Wolność. Wybór. 
Kim jestem?
Jestem osobą która chce herbaty. Ale w TYM kubku. Bo tamtego nie lubię. 


Prawo do mówienia o tym czego chcę, począwszy od drobiazgów, a skończywszy na sprawach wagi "państwowej", ma ogromne znaczenie w procesie naszego kształtowania się. 
I nie chodzi o jakieś tam zachcianki.
Chodzi o kontakt ze sobą, o wiedzę kim się jest. 
O ROZPOZNANIE. 
Nie nie mogę mieć wszystkiego, co chcę i tak jak chcę, to zresztą nie ma znaczenia. 
Ważne czy mam prawo to o sobie wiedzieć. 
I czuć się z tym dobrze.
Czy kiedy rozpoznam siebie, to mogę bezpiecznie BYĆ dalej sobą - w relacji z Tobą, czy muszę siebie zanegować, żeby przynależeć, żeby zasłużyć na "miłość".


Juul mówi jasno: prawdziwa bliskość jest możliwa, nie kiedy jesteśmy tylko mili - ona potrzebuje przede wszystkim naszej autentyczności, naszej prawdy. 
Podobnie mówi Brene Brown.


Nasze małe, czy duże "chcę" i "nie chcę", pokazanie się światu, wymagają odwagi, ale mogą sprawić cuda. 


Pamiętam jak kiedyś, w liceum stałyśmy z moja przyjaciółką na peronie dworca Powiśle. Kopiłyśmy dwa rożne soczki w kartoniku, ze słomką. Piłyśmy je i patrzyłyśmy na siebie. 
Wolałam jej sok. 
Pamiętam te chwilę w każdym szczególe. 
Myśli. 
Pij, to tylko sok. Zezłości się na ciebie, będzie głupio, znielubi cię...
I pamiętam tę szaloną decyzję by zapytać - a może się zamienimy. I jej ulgę, bo ona wolała mój sok. 
Przywrócony ład, poczucie wspólnoty. 
 

A gdyby ona nie chciała się zamienić?
Czy dalej mogę "chcieć" jej sok?
Czy mogę zaufać, że ona podejmie decyzje o zamianie zgodnie ze sobą, że mnie potem nie obwini, że wymusiłam zamianę?
 

Kiedy obie strony mają prawo do swojego "chcę" (czyli mają zdrowe granice!) i ufają sobie, nie ma miejsca na winę. 
 






A jak to jest w życiu rodzicielskim?
Dziecko chce oglądać kolejną bajkę - rodzic nie chce, żeby dziecko oglądało i decyduje o końcu oglądania. 
Dziecko przeżywa frustrację i wyraża ją czasem dość intensywnie. 
Rodzic może poczuć, że jest złym rodzicem, bo przez niego dziecko płacze... 
Może poczuć złość, że dziecko nie respektuje jego decyzji. 
Może krzyczeć: "Uspokój się, przecież się umawialiśmy!"
Może ukarać. 
Może zawstydzić. 
W ten sposób pokazujemy dziecku, że jego frustracja, jego smutek i złość, jego chcenie kolejnego odcinka to coś złego. Coś godnego potępienia. Coś co nie jest mile widziane. 

A gdybyśmy uznali że to "chcenie" to coś bardzo ważnego? I że ta frustracja to naturalny, zdrowy proces?
To chcenie, to właśnie to, kim teraz jest mały człowiek: kimś kto chce oglądać dalej!
Kimś kto jest wściekły, że nie może. 
I smutny. 
Gdybyśmy w tym momencie, całkiem przypadkiem byli najedzeni, wyspani i spokojni;) i mieli dość przestrzeni, żeby zobaczyć DRUGIEGO CZŁOWIEKA z jego "chcę"? 
Dość przestrzeni, żeby UZNAĆ jego potrzeby?
"Widzę, że chcesz oglądać dalej bajkę. Ja tego nie chcę" 
Widzę Cię. 
Widzę Twoje chcenie. 
To ok, że chcesz czegoś innego niż ja. 
Rozumiem, że przezywasz teraz frustrację. 
Jestem tu. 
Nie odrzucam Cię, tylko z tego powodu, że Twoje CHCĘ jest inne niż moje. Że Twoja frustracja jest dla mnie niewygodna.


Decyduję.
Biorę odpowiedzialność. 
Nie muszę być doskonałym rodzicem. 
Ty nie musisz być przedłużeniem mnie. 
Zgadzam się na nasze różnice. 
Na uczucia. 
Emocje. 
Spory. 


Nie zgadzam się na kolejna bajkę, ale zgadzam się na Twoje CHCĘ, na to kim teraz jesteś. 
Nie przestrasza mnie to.
Nie sprawia, że nie umiem już rozpoznać czego ja chcę. 
 

Oczywiście...  Często tak właśnie bywa, że czyjeś nie nas jakoś rozbija, ale możemy to zauważyć i wziąć za to odpowiedzialność!
 

Jeśli nie radzę sobie z Twoimi uczuciami, a raczej z przede wszystkim z własnymi uczuciami, to nie Twoja wina. 
Zaopiekuję się swoimi uczuciami, żeby nie obciążać Cię nimi.
Zaopiekuję się moim smutkiem. 
Moją wściekłością. 
Moja frustracją. 
Zaopiekuję się moimi granicami.
A Ty możesz bezpiecznie być sobą.  


"Rodzice, którzy ukrywają przed dziećmi własne potrzeby, są mniej prawdziwi, a przez to mniej dostępni i bliscy.(...) Rodzice powinni odkryć swoje potrzeby i swoje pragnienia, a następnie znaleźć w sobie odwagę, żeby je głośno wyartykułować i domagać się, by były traktowane poważnie. To nie nauka mówienia "Nie" do dziecka jest najważniejsza, ale nauka mówienia "Tak" samemu sobie."





Niewielu z nas było wychowywanych w poszanowaniu integralności.
Teraz, będąc partnerami, rodzicami, mamy kolejną szansę poznać siebie. Rozpoznać swoje granice. Uznać i uszanować.


 


A  "celem nie jest zbudowanie "wzorowej" rodziny, ale NASZEJ rodziny."
 I po drodze do tego celu ważne są nie zasady i reguły, nie wychowanie"grzecznego" dziecka, ale właśnie poznanie siebie. 
To jest ten Graal.
To jest ta magiczna baza, której wszyscy szukają, pytając o metody.
Co zrobić, kiedy moje dziecko ...?
Jak reagować, kiedy oni...? 


Tylko, że to nie jest droga na skróty.


 





PS. Czy już Wam ktoś dzisiaj mówił, że jesteście ok? 
Że wszystko jest z Wami w porządku?:)












poniedziałek, 8 lipca 2019

Wrześniowy wyjazd dla mam - w przyrodzie, w ruchu o złości! Zapraszam.




Wakacje już pełną gębą i W Równowadze leni się jak może - postanowiłam zawiesić firmę i spędzać czas z dziećmi na 100%. 
To taki wakacyjny luksus. Też wyzwanie:)
A przy okazji stworzyłam z Kasią z Trening na Bosaka ofertę wyjazdową dla Was! Blog Kasi TU. Znajdziecie sporo ważnych informacji o powrocie do formy po ciąży, o ruchu naturalnym, rytmie slow i generalnie dobrze pojętym Zdrowiu.
Wyjazd będzie trwał od piątku do niedzieli 20-22 września. Spotkamy się w małej zalesionej wiosce pod Puszczą Białowieską. Zanurzymy się w naturze. Kasia zadba, żebyśmy ruszyły ciało, ja poprowadzę warsztaty o złości. Bo i w ciele i w emocjach to ona - Złość - będzie naszą Przewodniczką! 
Ośrodek Uroczysko  zadba o pyszne wegetariańskie nakarmienie nas i wygodne  zakaterowanie:) 
Zapraszam Was do zapoznania się z ofertą!


Zapraszam! 

czwartek, 11 maja 2017

Czy zawsze warto być grzecznym i kto CHCE pocałować ciocię? Kilka słów o integralności.

Ostatnio przeczytałam w sieci artykuł o tym, że ... zjadanie glutów przez dzieci  ma wielki sens. Jest to naturalna szczepionka. Okazało się też, że naukowcy  potwierdzili sens przytulania się do drzew, związany z bardzo zdrowymi jonami.  Co do tego, czy smoczek jest zdrowy, czy nie, nigdy nie dojdą do porozumienia, ponieważ...  czasem jest a czasem nie jest, ale czasem tak bardzo pomaga matce, że lekko krzywy zgryz, to pikuś;)

I ponieważ w wychowaniu dzieci można znaleźć tyle różnic, tyle kontrowersji, pomyślmy: kogo słuchać?  Zwykle na początku prowadzonych przeze mnie seminariów, mówię: to co usłyszysz, przepuść przez siebie, weź to, co ci się   przyda, a na wszystko patrz krytycznie, bo to, co dobre dla jednych, nie musi pasować do drugich.
Czy to potrafimy?
Usłyszałam kiedyś radę, od starszej już osoby: traktuj to co  dostajesz od życia jak szwedzki stół, weź to, co chcesz, co ci się przyda, a za resztę podziękuj. 
Nie tak łatwo podziękować za dobre rady, dotyczące wychowania naszych dzieci, szczególnie, kiedy jesteśmy zapracowani, w słabej formie, przestraszeni, a do tego chcemy jak najlepiej! Nie tak łatwo podjąć decyzje, które wpływają na życie naszego dziecka, być  może CAŁE jego życie, mając świadomość, że być może popełniamy BŁĄD.

Co może nam pomóc, kiedy błądzimy w gąszczu dobrych rad?
Jesper Juul podpowiada nam, że warto kierować się  czterema głównymi wartościami. Oto one:
1. równa godność wszystkich członków rodziny
2. integralność
3. autentyczność
4. odpowiedzialność osobista
Do nich każda rodzina dołącza kolejne, te które są szczególnie bliskie jej członkom. Ważne, by co jakiś czas upewniać się, że ciągle chcemy się nimi kierować, i by wierność tym zasadom, nie zasłaniała nam zwykłego człowieczeństwa i bliskich nam ludzi. 
Wartości są naszymi kierunkowskazami i warto się im przyglądać, sprawdzać, czy cele, które sobie w życiu  wyznaczamy,  zgadzają się z nimi.

Dziś chcę napisać o potrzebach - naszych i naszych bliskich -  w ujęciu jednej z tych fundamentalnych wartości opisywanych przez Jespera Juula - integralności. 
Przyglądam się różnym problemom rodziców, rodzin, przyglądam się swoim kłopotom, szukam rozwiązań, sensu. I im dłużej to robię, tym bardziej dociera do mnie, że często tak trudno nam w relacjach, ponieważ nie umiemy dbać o naszą własna integralność.
Dorastaliśmy w czasach, w których powszechnie nie uczono nas tego, nie zachęcano do  podążania za sobą, nie chroniono naszych granic. W czasach, kiedy byliśmy dziećmi, posłuszeństwo było ważniejsze niż potrzeby jednostki. Oczywiście, posłuszeństwo też ma sens  i jest potrzebne, żeby społeczeństwa mogły funkcjonować, ale warto pamiętać, że istnieje wybór. Mogę powiedzieć "tak" i mogę powiedzieć "nie". Mogę najpierw rozeznać się w sobie i poczuć  siebie, swoje granice, swoją prawdę.

Jesper Juul: "Próby całkowitego podporządkowania dziecka prowadzą tylko do utraty jego poczucia wartości i braku kompetencji życiowych".

Wymuszone posłuszeństwo ma wielce negatywne skutki
Przykład? Choćby ten chyba najczęściej przywoływany: "Pocałuj ciocię!"  Oczywistym jest, że dziecko może ucałować ciocię. Że to może być miłe doświadczenie dla obojga, wyraz bliskiej więzi, czy zwyczajów panujących w rodzinie. Pytanie czy w tym momencie chce? Może akurat nie chce, żeby ktokolwiek go dotykał? Może dziś nie lubi cioci i bardzo mocno czuje to w ciele? 

Boimy się zachowywać w zgodzie ze sobą, bo jesteśmy przekonani, że to "niegrzeczne". Tak nas wytrenowano. Dziewczynki mają mówić cicho, nie przerywać innym, kiedy tamci mówią, zajmować mało miejsca, być potulne. Chłopcy  mają się nie mazgaić, nie okazywać zbytniej wrażliwości, czy np. zainteresowania modą.  To dość silny przekaz kulturowy i odruchowo reagujemy zdziwieniem, czy oburzeniem na odstępstwa od tego wzorca.
Wystarczy jednak zajrzeć choćby do innych kultur, gdzie panują zupełnie inne zwyczaje. W Japonii w ogóle nie wypada całować się publicznie. Na południu można mówić znacznie głośniej. A nawet swobodniej  się dotykać, okazując radość ze spotkania. 

Integralność, to coś, o co możemy uczyć się dbać  w każdym momencie naszego życia. Skanować swoje uczucia i odczucia. Swoje myśli, emocje i ciało. I warto, żebyśmy zaczęli od siebie, ponieważ tylko dbając o własną integralność, jesteśmy w stanie nauczyć się szanować czyjąś
To tak, jakby nasza integralność  była instrumentem muzycznym. Kiedy o nią dbamy, stroimy instrument, coraz lepiej też słyszymy muzykę innych. 
Uczymy się, że odmowa nie jest odrzuceniem. 
Przestajemy bać się  "nie", bo widzimy w nim też "tak" dla czegoś innego. "Nie, nie pójdę z tobą do sklepu, bo potrzebuję poleżeć". mówię tak, swojej potrzebie odpoczynku.  "Tak, chętnie się z tobą pobawię". "Nie, dziś bardzo potrzebuję ciszy, więc nie włączę radia głośniej". 

Zaczynamy szanować swoje decyzje i decyzje innych. 

Zagubienie dzisiejszych dorosłych w gąszczu porad wychowawczych, to między innymi owoc braku dbania o naszą integralność. I daleka jestem od obwiniania naszych rodziców i ich rodziców. Wojna i komunizm odcisnęły swoje piętno, a ogólne rozumienie relacji rodzic-dorosły było kiedyś całkowicie inne.

Moje doświadczenie jest takie: oddychaj. Popatrz na siebie
Zastanów się jak dbasz o swoją integralność? 
Wysypiasz się? Masz kontakt z naturą? Masz czas dla przyjaciół?  Czy  jesteś w stanie cieszyć się swoim dzieckiem i jego obecnością? 

Popatrz  na swoją rodzinę. Ona, jako całość również zasługuje na dobre traktowanie. Czy dbacie o integralność tej całości, którą tworzycie razem? Kiedy zachwiejemy równowagą potrzeb - gdy potrzeby jednego dziecka, czy jednego z rodziców stają się najważniejsze (szczególnie  przez dłuższy czas), przestaje być nam razem dobrze i bezpiecznie. Jednym słowem, jako dorośli, powinniśmy starać się mieć na oku i potrzeby poszczególnych członków rodziny i wszystkich razem.

Nie stawiaj dziecka w centrum waszej rodziny. To nie jest jego miejsce. 
Ten kto jest w centrum, jest bardzo samotny. 

Dziecko przychodzi do nas, do rodziny, nie po to, żeby zostać królem, czy królową, ale by kochać i być kochane. Po to by obserwować nas, których kocha i uczyć się życia. 
Obserwując nas, uczy się też dbania o siebie. Na NASZYM przykładzie. Niezaprzeczalnie podstawą emocjonalnego i duchowego zdrowia każdego człowieka, podstawą bliskich relacji między ludźmi są, jak pisze Jesper Juul, obecność, autentyczność  i wierność  sobie. 
Po prostu próbuj WIDZIEĆ swoje dziecko, siebie, swoich bliskich. Tylko i aż tyle. 
Widzieć takich jacy są. 
Dla mnie to najtrudniejsza lekcja w całym rodzicielstwie, zaraz koło mówienia "nie";) 
Tym, co przeszkadza nam zobaczyć nasze dziecko i jego potrzeby, są często nasze wspomnienia z dzieciństwa: niespełnione marzenia, doznane urazy, traumy i niezaspokojone tęsknoty. Nic mi  nie kupowali?  Kupię  dziecku wszystko. Itd.


Szanuj granice dziecka, kiedy ci je pokazuje. A pokazuje na pewno, ponieważ rodzi się z nimi. Wie, kiedy jest głodne, a kiedy nie, kiedy mu zimno, a kiedy gorąco. I wie z kim chce gadać, a z kim nie.
A im lepiej zatroszczysz się o własne ciało i duszę, tym łatwiej będzie ci troszczyć się o innych.