niedziela, 21 października 2018

O tym jak się dziś naoliwiłam od środka.

Poczułam ostatnio taki rodzaj zmęczenia, który oddzielił mnie ode mnie. Takie rozczarowanie, wymieszane z nudą i poczuciem beznadziei. 
Czasem mnie łapie. I wtedy wiem. Pora zwolnić. Pora się zatrzymać. Pora naoliwić duszę, ciało i serce. 
Pora na pytanie. 
Kim jestem?
Kim jestem najgłębiej w środku?
Czy to widać?
Często słyszę o sobie, że emanuję spokojem. 
Hahahahah. Zawsze mnie to bawi. I zastanawia. Czemu od zawsze to widać, a nie zawsze to czuję?
Czy inni widzą moje możliwości, najlepszą wersję mnie, czy odbicia siebie, czy iluzję... Nie wiem, pewnie wszystko po trochu. 
Dla mnie ważne jest to pytanie. Codziennie. Od nowa.
Kim jestem?
Jeśli tracę kontakt z tą istotą siebie, gubię kierunek, sens, radość. Smak. 









































Dziś w pięknym październikowym słońcu błąkałam się w poszukiwaniu czegoś, co mi pomoże i całkiem bezwiednie znalazłam się pod domem mojej babci. Domem w którym żyła i który był dla mnie częścią dzieciństwa, młodości, domem do którego przywoziłam moje dzieci, by z nią pobyły. By zdążyły. 
Wzrusza mnie do dziś ta naturalność z jaką młode ciałka tuliły to pomarszczone, i ta radość z jaką ona brała ich na ręce. 
Przeszłam zwalony płot, minęłam napis "grozi zawaleniem" i powędrowałam w głąb. 


Dom jest w ruinie. Ledwo poznałam salon, sypialnię. Jakby się skurczyły, jakby zmieniły kształt. Na ścianach graffiti,  okna wyrwane z futrynami... 
Za domem ogród. Zawsze był wielki. Ogromny. Miał w sobie wiele tajemnic, zakazanych zakamarków. Czułam się w nim jak księżniczka. Bawiłam się w fontannie, dużej, okrągłej, była moją tajemnicą i skarbem, jakiego nikt inny nie miał.
Zawłaszczałam to wszystko całą mocą kilkulatki i bawiłam się w zamki, rumaki i ucieczki. 
Na końcu ogrodu, jeśli w dobrym miejscu weszło się w krzaki, można było przejść do "tajemniczego ogrodu", o którym nie wszyscy wiedzieli. Było tam wielki drzewo rosnące jakby leżało i można było łatwo się na nie wspiąć. 
Czasem był to ogród wróżek, czasem kogoś złego. 



Z fontanny została kupa gruzu...
Drzewa, moje ukochane mirabelki, które zaglądały do kuchni babci, zniknęły. 
Zostały trawy... Jedno z najwyraźniejszych wspomnień z mojego dzieciństwa to ich kolor i zapach, kiedy zaczynały się roztopy i wychodziły spod śniegu, a ja się w nich bawiłam. Godzinami, które mogły być minutami, ale czas nie istniał, a raczej był rozciągnięty w rożne strony. 









Trawy. 
Trawy spotkałam i dziś. Nie tak pożółkłe. 
Dziś mieniły się w słońcu tak jak i młode drzewka sumaków, które postanowiły rozpocząć tu nowe życie. 








































 

Uschłe badyle, kłosy traw, zwalone drewno, chwasty...
Chłodziłam po ogrodzie, w ręku czułam małą ciepłą rączkę tej dziewczynki, która w wielkiej tajemnicy próbowała wszystkich możliwych kwiatów. Irysy, róże, nasturcje, znikały w moim brzuchu, a ja czekałam - co będzie?
Umrę czy przeżyję?
Strach i ekscytacja. 
Mysz biegnąca w swoich sprawach. 
Śpiewają ptaki.  










































 

Zakwitły dalie u sąsiadów i pchają się przez płot. Takie piękne. 
Poczułam łzy tęsknoty za kobietą, która przeżyła wbrew powstańczej statystyce i dzięki temu mogę być. 
Poczułam  radość, że to miejsce ciągle jest i niepokój, czy zostanie we mnie też, kiedy już nic tu nie będzie. 
Żadnych traw. Tylko bloki. Bloki. Ulica. 
Pomyślałam "puść". 
Niech się dzieje. Niech rosną tu domu i nowe wspomnienia. 
Puść. 
Słońce i ten październik są jakimś darem bogów. 
Ciekawe co dalej. 








































 

A kiedy wróciłam do domu dzieci grabiły liście z Marcinem, żeby wrzucić je do nowego kompostownika. Kot walczył z paprotką. 
Słońce już się chowało i w cieniu zaczęło robić się zimno. 
Tylko czubki drzew błyszczały w słońcu. 
Jestem ciekawa co oni zapamiętają. 
Tak mocno. 
I do czego będą wracać. 
Jaki mam na to wpływ?
To już inna historia:)



 

piątek, 12 października 2018

Kosmos dla dziewczynek - gala plebiscytu Potęga mocy

Zabawnie się to przeplata - na galę poszłam jako fotografka, a spotkałam tyle znajomych osób! Między innymi reprezentantów Fundacji SPUNK z Łodzi :) 
Fajnie jest łączyć różne role, ciekawie jest, kiedy się przenikają. 
Tu byłam też jako mama, bo na galę poszła ze mną Hela. 


Oczywiście chciała robić to co ja i zrobiła mi zdjęcia na tzw. kosmicznej ściance;)



























Kosmos ma już rok!


czwartek, 11 października 2018

Najwięcej penisów widuję na placach zabaw - dlaczego?



To nie przypadkowe zdjęcie! 
Zbieram takie obrazki na placach zabaw:) 
Ten jest z okolic mojego domu, codziennie ten piękny okaz oglądają dziesiątki dzieci. 
Co ja tu widzę?
Wandalizm?
Wulgarność?
Skandal?
Nie!
Widzę doskonałą okazję do rozmowy z naszymi dziećmi 
o seksualności:)
Jeśli wydaje Ci się to szalone, trudne, albo ciekawe...zapraszam na warsztaty. Bieżące info znajdziecie na moim fb . 
A najbliższy warsztat o rozwoju seksualnym dzieci odbędzie się w sobotę 20 października we Wrocławiu! Link tu:)

Przybywajcie!

















sobota, 6 października 2018

O jasności, pewności i szukaniu swojego powołania. Czyli znów o seksie;)

Całą drogę z Płużnicy, gdzie prowadziłam warsztat o rozwoju seksualnym dzieci, śpiewałam.

I myślałam, że zapomniałam pogadać z kobietami, 
które przyszły na warsztat, o łechtaczce. 
Co za szkoda. Ale pogadałyśmy o tak wielu sprawach, 
że wybaczam to sobie i już się cieszę na myśl, co dziewczyny same pomyślą – wymyślą, kiedy któreś z dzieci je o to zapyta:)

Nie wiem czy znacie to uczucie, czy jest z Wami, czy może tak ja latami za nim tęsknicie: poczucie bycia na swoim miejscu.
Ja dziś byłam.
Czuję jak coś rozpuszcza mi się w ciele, w jego pamięci. Jak zachodzi biochemiczna zmiana, zmiana na poziomie molekuł, cząsteczek, atomów, i czego tam jeszcze chcecie:)



To uczucie... warto za nim tęsknić i zmierzać do niego. Warto nigdy nie tracić nadziei.


Czego się łapię (jak tonący brzytwy)? 
Tych jasnych chwil nagłej świadomości. Skurczy serca, które ośmielają się myśleć o sobie, że są pewnością. 
Co wiem o sobie na pewno?
Halo, skup się, co wiem o sobie na pewno?
Kocham wodę. 
Czasem wiem tylko to. 
Ale na tej pewności buduję kolejny krok. A jeśli się gubię, wracam.
Kocham wodę. 
I znów, rozpoznając tę jakość, szukam czegoś kolejnego, co z nią rezonuje. 
Jasność. 
Pewność.

Pamiętam, kiedy zmieniałam zawód... Raz, i drugi, i trzeci, 
gdzieś z tyłu głowy kołatały mi dwie myśli. 
Jedna: coś jest z tobą nie tak. 
Druga: dawaj, to ma sens, idź za tym uczuciem.


Pamiętam kilkanaście lat przepracowanych na lotnisku. 
I to ciągłe uczucie niedopasowania. 
Niby zarabiałam, dostawałam podwyżki i awanse... 
Miałam mundur, własne pieczątki i podejmowałam poważne decyzje. Ale w środku ciągle czułam się jakbym udawała. 
Jakby za chwile ktoś miał przyjść i powiedzieć: sprawdzam! 
A ja przecież miałam w ręku podrabiane karty.

Fotografia to spełnianie marzeń. Uwielbiam to robić. 
A jednak. 
Tu też mi czegoś brakowało. Serio? Kiedy to poczułam, to sama sobie zabraniałam nawet tak myśleć. 
A jednak. 
Zaufałam temu, co pognało mnie dalej.

A seksualność... seksualność... Tu poczułam, że tak. 
To właśnie moje miejsce.  
Tu czuję się tak cholernie na miejscu
Kompetentna
To słowo, które pasuje do mnie, do tego co czuję w środku, 
po raz pierwszy. 

Jeszcze nigdy nie czułam się tak na miejscu, tak dopasowana.

Wielu rzeczy nie wiem, jasne, o wielu nie mam pojęcia. 
Ciągle się uczę. Ale nie w tym rzecz. 
Czuję się w tym temacie tak dobrze, że dostaję skrzydeł 
i roznosi mnie energia. 
Czuję się podekscytowana i spokojna jednocześnie. 

 Czuję się tak kompetentna, że spokojnie mogę powiedzieć „nie wiem”.


środa, 3 października 2018

#sexdepl rozmowy Anji Rubik o dojrzewaniu, miłości i seksie







#sexdepl rozmowy Anji Rubik o dojrzewaniu, miłości i seksie. 
Dobrze, że ta książka powstała
Dobrze, że towarzyszyło jej tyle szumu i cała, wielomiesięczna kampania. Jestem pod wielkim wrażeniem zaangażowania w ten projekt czasu, wysiłków, kasy. 
Świetnie, że ma tak przystępną cenę. 
Atrakcyjną oprawę graficzną. 
Czyta się ją szybko. 
Składa się z wywiadów z różnymi osobami związanymi zawodowo ze zdrowiem, seksualnością, dobrostanem i edukacją seksualną.

Cieszę się, że mam ją na półce. 
Ale
No właśnie. Ta książka to ważna i potrzebna przeciwwaga do oficjalnego WDŻ, oficjalnej polityki, kultury w której się obracamy. 
To oddech, trochę powietrza. Dystansu. 

Prostota. Konkret. Niezaciemniony przekaz. 
Ale. 
Jedyne zdjęcie, gdzie ludzie są nie w grupie "model look" jest piękne i ...samotne:
 Poproszę o więcej różnorodności. 
Doceniam, że wybrzmiało to w tekście, ale jako "wzrokowiec" zapamiętałam raczej nie zgodę na różnorodność, a dużo szczupłych ludzi. 

No i temat aborcji. Nie mogłam uwierzyć... Temat wielki, ważny, pełen niuansów i dylematów. Temat nie łatwy nawet dla Dalajlamy, tu wygląda na coś na kształt wizyty u dentysty. 
No nie! 
Przekładałam kratkę i po prostu nie mogłam uwierzyć. To już?
Koniec? Temat zamknięty?
Rozumiem, że żyjemy w kraju, w którym dużo jest przeciwnej narracji... Narracji o winie, grzechu i wiecznym potępieniu. 
Ale. 
Jednak. 
To książka do nastolatków i młodych ludzi (czemu jestem pewna, że skorzystają z niej i starsi?!!!), którzy z natury lubią MYŚLEĆ, rozkminiać, zagłębiać się w pytania o sens. 
Sama pamiętam z tego okresu wielogodzinne dyskusje o aborcji. Kłótnie. Spory. 
Marzy mi się, żeby w rozdziale o aborcji było miejsce dla różnych głosów. Tak jak w życiu. Dla jednych to ulga, inni całe życie zastanawiają się czy dobrze zrobili. To decyzja, która może powodować konflikt wewnętrzny, a jeśli nie, to jakoś zmienia bieg życia. Zmienia na zawsze. I już zawsze, w każdym gabinecie ginekologicznym będziemy odpowiadać:
- porody były? 
- siłami natury?
- cesarskie cięcie?
- poronienia?
- aborcja? 
To nasza historia. 
I nie chodzi mi o ocenę. Jestem za wolnym wyborem. Chodzi mi o to, że warto mieć wątpliwości. I warto uwzględniać różne głosy. Te w nas i te dookoła nas. Żeby rożni ludzie mogli się tu odnaleźć  i czuli się zaproszeni.
I być może takie postawienie sprawy, dla wielu osób będzie powodem, żeby odrzucić tę książkę. A szkoda. 

Co jeszcze?
Ładna, wyważona rozmowa o edukacji seksualnej, o tym jak ważne jest by dzieci miały do niej dostęp. Już od samego początku. W domu.
Poza tym sporo w #sexdepl luzu, zdjęcia ciśnienia, zachęty, żeby się nie napinać, że może być dziwnie i śmiesznie i to nie koniec świata. Podoba mi się taki język: "słuchaj swojego ciała", "każdy ma prawo do popełnienia błędu". 
Jest w tej książce wiedza i luz.
Jest też sporo wsparcia dla osób LGBTQAIP+ i fajnie:)
Jest nacisk na szacunek dla Innego.  I dla siebie. 
Jest moja ulubiona Alicja Długołęcka.  
I sporo linków, osób, miejsc, które można dzięki książce odszukać w sieci i dowiedzieć się więcej.


Fajnie, że choroby i ryzyko jakie może nieść współżycie seksualne są opisane tak, że jest to po prostu wiedza, nie straszenie.  
Sporo o antykoncepcji. Fizjologii.Prawach.
Ciekawa jestem co powiedzą o tej książce ci, do których jest skierowana. 
A ja czekam na kolejne. Bo, jak pisałam na wstępie, dobrze, że ta książka jest, ale rynek jest zdecydowanie jeszcze nienasycony:)