środa, 7 marca 2018

Pamiętam. Przemoc, której nie widać.

Pamiętam to uczucie. Wracam ze szkoły. Mam jakieś siedem, osiem lat. Starsi chłopcy zaczepiają mnie. Pojawia się strach, ale pod nim jeszcze coś. Wstyd. 
Wstydzę się, że oni to robią. 
Wstydzę się, że nie umiem zareagować. 
Wstydzę się, bo babcia będzie zła - mówiła mi wyraźnie, że to moja wina. Jeśli ktoś mnie zaczepia, to znaczy, że to ja COŚ robię. Ale co?
Wstydzę się, bo takie bycie w centrum zainteresowania jest nieprzyjemne
Wstydzę się, bo przecież jednocześnie jest przyjemne.
Wszystko mi się miesza, moje uczucia są jak pranie w czasie wirowania pralki. Nie rozumiem co się dzieje.
I najgorsze - wiem, że jestem z tym sama. Każda próba powiedzenia komuś jest skazana na niepowodzenie.
Nie mam na to słów, nie mam przestrzeni, mam strach.

Kilka lat wcześniej. Jeszcze nie chodzę do szkoły. Odwiedza mnie syn sąsiadki. Bawimy się. Jest lato i ciepło. Włazimy w krzaki i w jakiejś intensywnie rozciągniętej chwili pokazujemy sobie, co mamy pod majtkami. To bardzo ciekawe, wręcz ekscytujące. 
Niestety babcia nas przyłapuje i awantura jest do wieczora - krzyki, zawstydzanie, kara. Poczucie, że to był koniec świata. 

Przewijam taśmę. Mam jakieś 13 lat, zaczynają mi rosnąć piersi. Idę ulicą w wakacje z moją ciocią. Jakiś człowiek, dla mnie stary, zatrzymuje się i zaczyna mówić o moich piersiach. Jak mu się podobają. Umieram, rozpadam się  na kawałki i chcę zniknąć.  Na szczęście ciocia odpiera atak, choć widzę, że to dla niej też trudne. 

Kilka lat później, jakiś chłopak podchodzi do mnie na ulicy i po prostu dotyka moich piersi. Jestem jak sparaliżowana. Dopiero po chwili zaczynam wrzeszczeć. On ucieka. Płaczę i przez wiele dni próbuję otrzepać się z jego dotyku. 

Znów jestem mała. Jeszcze nie zaczęłam szkoły. Na większości rodzinnych przyjęć leje się alkohol, dziadek chce wiedzieć za kogo wyjdę za mąż. Może za niego? 
Jest mi niedobrze. Chcę się schować. Ale wszyscy się śmieją. To wesołe, no, idź do dziadziusia na kolana. 
Umieram wtedy po kawałku. 
Wciskam te uczucia gdzieś, gdzie będą czekały wiele lat, aż nauczę się głośno wrzeszczeć i krzyczeć. 
Odrazy do mężczyzn nie pozbyłam się do tej pory. Brzydzę się większości z was, tak generalnie, bo po prostu ciągle jeszcze nie rozpakowałam wszystkiego, każdej takiej sytuacji... Było ich tak wiele, ze przesiąknęłam nimi i z trudem wierzę, że może być inaczej.
To przez takie okulary patrzę na świat. 
Zdejmuję je czasem, przecieram, ale po chwili zauważam, znów są na moim nosie, zrośnięte ze mną. 
Nie wiem czy kiedykolwiek się to zmieni. Mam nadzieję.
Pracuję nad tym, bo ciągle jeszcze na samą myśl o tych i innych sytuacjach trzęsę się cała. 
TRE, terapia, Lowen, łzy, łzy, łzy i wrzask.
W moim widzeniu świata  pojawiła się szczelina. Mała, wąska szczelina. 
Mój pierwszy chłopak. 
Delikatny, wrażliwy, pełen szacunku do świata i do mnie.
Zawdzięczam mu pomysł, że może być inaczej.
Nauczyciel na zajęciach z Lowena. Pełen męskiej siły, dzikości. 
I jednocześnie niezwykle uważny, szanujący moje granice. 
Tak. To coś nowego.
Teraz rozglądam się i potrafię wskazać  fajnych facetów, takich, przy których czuję się bezpieczna.Zaczęłam i ich widzieć.
By tak było muszę jednak wykonać codzienny wysiłek przedarcia się przez przekonania z dzieciństwa. Ciążą mi. 
Przeszkadzają. 
Są zawsze na pierwszym miejscu, trzeba je wypraszać bez końca. 


Wulgarność, przekraczanie granic, żarty nie w porę i pod niewłaściwym - bo dziecka - adresem, albo po prostu w jego towarzystwie.
To przemoc.

Jest jak kamienie, które noszę w dłoniach. Zanim zaufam, ściskam je na wszelki wypadek. 

Dlatego to takie ważne:
- pytam  o zgodę, zanim kogoś dotknę, nawet jeśli to "moje" dziecko
- bez pytania nie komentuję czyjegoś ciała (wyglądu, wagi itd)
- wobec zakochań dzieci staram się być delikatna i subtelna
- dbam o to jak mówię o seksie, cielesności, choć nie zawsze trzeba na poważnie, można bez wulgaryzmów
- ćwiczę się w uważności, żeby nie zawstydzać, nie przekraczać
- nie karzę naturalnej ciekawości
- odpowiadam na pytania o seks, tak jak na pytania o dziurę ozonową
- mam absolutną zgodę na dziecięce zabawy "w doktora", eksplorowanie i doświadczanie, wiem, że to rozwojowe, naturalne i ważne
- pukam, kiedy drzwi są zamknięte
Staram się pamiętać, że drugi człowiek, druga istota, niezależnie ile ma lat, jest święta, jest jak szanowany gość, a ciało to mieszkanie duszy. 








11 komentarzy:

  1. O rany. Mnie też to ciągle boli. Czy możesz polecić na przykład pomagające warsztaty Lowena, bo myślałam już o tym, ale nie chciałabym szukać po omacku?
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://www.marzenabarszcz.com/

      Usuń
    2. chodziłam na grupowe do Grzegorza Byczka, to jedno środowisko z panią Marzeną i zdecydowanie polecam

      Usuń
  2. Pięknie napisane. Czuje, że we mnie tez to siedzi do tej pory. Nie mam zaufania do mężczyzn... Dla nich wtedy żarty, dla mnie koniec świata. Dziś dorosła, mam córkę i boje się ze z niej tez kiedyś głupio zażartuje ze zrazi ją do seksualności.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście w tej sprawie świat też się pomału zmienia, inna jest wrażliwość społeczna, inna etykieta... ale tak, niestety czuję podobnie

      Usuń
  3. właśnie udało Ci się tym tekstem rozpłakać taką jedną Agnieszkę..
    ale mimo to bardzo Ci dziękuję za ten wpis
    mocny
    trudny
    ale BARDZO WAŻNY
    tak cholernie mi znajome te historie :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie było to moim celem, ale skoro już, to mam nadzieję, ze te łzy przybliżą Cię do siebie i pożegnania tych historii...

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Są faceci których trzeba nauczyć się omijać i są mężczyźni których trzeba i warto docenić...

    OdpowiedzUsuń