czwartek, 23 stycznia 2020

Czasem wychodzę ze smyczą, a bez psa.




































Zawsze, kiedy podróżuję pociągiem, zaczynam słyszeć ciche wołanie w duszy. 
"Chodź..., chodź... Tu jest tak ładnie...  Po prostu wyjdź i idź bez celu."
Krajobrazy za oknem wołają mnie i  kuszą swoją tajemnicą. 
Kiedy byłam młodą dziewczyną, szłam w łąki ze sztalugami.
Albo z plecakiem. Włóczyłam się po bezdrożach,  nie oczekując od nich niczego. No, może, że wieczorem dojdę do jakiegoś hostelu. 
Miałam cały swój czas.
Miałam cały swój czas dla siebie. Miałam tak duzo czasu. 
Całe życie. 
Nieskończoność. 


Kiedy to się zmieniło?

Przyglądam się macierzyństwu. Swojemu i innych mam. Patrzę ile uwagi, ile zaangażowania wymaga. 
I świat wokoło - hałaśliwy, w pośpiechu, migający okazjami i wykrzyknikami. 
Zatęskniłam za sobą. 
Za podróżą bez celu. 
I  tak ćwiczę. 
Do przedszkola po córkę wychodzę sporo wcześniej i idę przez las, który jest w całkiem inną stronę.
Zmieniam plany, wsłuchując się w siebie.
Siadam bez celu pod oknem i oglądam wróble i sikorki.
Uśmiecham się do buraków i ziemniaków, kiedy je obieram.
Czasem wychodzę ze smyczą, a bez psa. 
Zwalniam. Zagapiam się.
Zadziwiam się. 

Kiedy oddycham, zastanawiam sie (według wskazówek mistrzów medytacji) kogo dotyka ten oddech. 
I czuję. 
Jest tam, jest, ten ktoś znów tam jest. 
Wyraźnie. 
Choć przez wiele lat tak trudno było nam się spotkać.
Jak w książce Tokarczuk o człowieku, który zgubił duszę.

Nie wiem czy to już tak musi być, że kiedy mamy małe dzieci,  tracimy się z oczu.
Pewnie jest różnie. 
Ale wiem już, co pomaga wrócić. 
Mi pomogło.
Brak celu. 
Choć przez chwilę. 
Kiedy pozwolisz się sobie zgubić, być może dotrzesz do siebie. 


Bycie powoli, bycie bez celu, to niezły psikus dla tego świata, który nas straszy, że w takiej rozrzutności tracimy... Gówno prawda. 
Przestajemy dawać się wsysać i wysysać. 

W powolności, w bezcelu jest soczystość i smak.  


 
 



 

 







































2 komentarze:

  1. Ale pięknie napisałaś, Kasiu! Akurat w moje urodziny. Te słowa o gubieniu duszy i traceniu się z oczu aż bolą. Bardzo trzeba pilnować swojej duszy, bo gdy dzieci urosną, może być trudno się odnaleźć... pozdrowienia dla Ciebie!
    Marta CT

    OdpowiedzUsuń