Bić!
Rozwalać!
Nauczyć się jakiejś sztuki walki i zamienić w ocean krwawej zemsty. Rozkwaszać nosy.
Podbijać oczy.
Zadawać ciosy. Bezbłędnie.
Umieć się bronić.
Być groźną.
Nie być bezbronną!
To było przez lata moje skryte marzenie, które bałam się realizować.
Uznawałam tylko miłą, łagodną i uprzejmą część mnie.
Część dzika i asertywna, część silna i głośna, musiała się chować.
I przez lata rzeczywiście byłam "ofiarą" zaczepek, niechcianych podrywów, klepnięć po pupie itp.
Bałam się chodzić po ciemku.
Bałam się umówić z chłopakiem, który był wysoki i silny. Czy by uszanował moje nie? (Do dziś żałuję tej straconej randki)
Wzmocniłam się.
Zmieniłam się.
Poznałam też mężczyzn delikatnych, wrażliwych, używających swojej siły w sposób kontrolowany.
A jednak, kiedy patrzę na statyki przemocy, nie mam wątpliwości, że tam nie ma parytetu.
Przemoc ma twarz mężczyzny. Dlaczego?
Czemu jeśli pomyślimy o ofierze przemocy i sprawcy to w 99% będą mieli określoną płeć?
I czy coś możemy w tej sprawie zrobić?
Nie mam odpowiedzi.
Szukam jej.
Mam intuicję, która mi mówi, że skoro ja jako młoda osoba bałam się pokazać "zęby", warknąć, użyć siły, zdecydowania... I miało to negatywny wpływ na moje życie, to może chłopcy mają symetrycznie?
Może oni boją się wstydzą pokazać tę wrażliwą i delikatną stronę?
Klik. Bingo!
Nagle mi się to składa w całość.
"Nie becz!"
"Chłopaki nie płaczą!"
"Nie bądź baba"
Chłopcy słyszeli to na każdym kroku, i na szczęście to się zmienia, ale ciągle jeszcze słyszą to za często.
Bo tak jak ja potrzebowałam umieć pokazać kły, tak oni potrzebują łez!
I tylko mając dostęp do jednego i drugiego, możemy rozwijać swoją moc.
OK.
To mi się układa w całość.
I chłopak i dziewczyna bez różnicy potrzebują wierzyć w swoją siłę, umieć się bronić.
I chłopak i dziewczyna bez różnicy potrzebują płakać i mieć dostęp do swojej wrażliwości.
Siła, która nie boi się łez.
Delikatność, która nie jest krucha.
Kiedy dziewczynka nie może warczeć, tupać, bić, jej łzy stają się często łzami zastępczymi. A ona szuka innych sposobów, by powiedzieć swoje zdanie, swoje "nie". Nie wprost. Nie otwarcie.
I mówi: agresja jest fe.
Agresja jest groźna.
Bo jeśli łzy chłopca nie są przyjęte, jeśli nie może płakać i znajdować w tym ulgi i pocieszenia to musi być wściekły.
Musi walić, rozwalać, ścigać się, rywalizować.
Musi podporządkowywać sobie innych, walczyć o pozycję, upokarzać, gnębić, niszczyć.
I mówić: "ciota", "pedał" "baba" o każdym, kto nie jest odcięty od uczuć.
Jedno jest rewersem drugiego.
Dziewczynki potrzebują zgody na ich złość.
Chłopcy potrzebują zgody na ich łzy.
Gdyby chłopiec dorastał i mógł być... Człowiekiem?
Co gdyby mógł być LUDZKI?
Przecież tak jest - rodzimy się bardzo podobni.
Ssiemy pierś, tulimy się do opiekunów, zachwycamy światem.
Tylko, że chłopiec dość szybko dowiaduje się, że dla niego przewidziana jest rola "twardziela"....
I kiedy z różnych, dobrych pewnie intencji, nie kupujemy mu lalki, kiedy na półce w sklepie z zabawkami dla chłopców jest więcej mieczy, kiedy żenują nas chłopięce gorące łzy nad martwym ptakiem... Kiedy zsumują się te wszystkie kulturowe przekazy, jeśli w nie uwierzy, chłopiec zaciska serce.
Może wtedy nagrać filmik jak wyśmiewa kolegę i zakłada mu kosz na głowę.
Bo nie zna już współczucia.
Może nasikać na dziewczynę, którą zgwałcili z kolegami. Ona nie jest dla niego człowiekiem.
Zapomniał co to w ogóle znaczy. Być człowiekiem.
I tak, nie każdy staje się oprawcą, gwałcicielem, przemocowcem.
A jednak.
Statystyka się zmieni, kiedy zaczniemy traktować chłopców i dziewczynki jak ludzi.
Kiedy uszanujemy i ich wściekłość i ich smutek.
Kiedy pomieścimy ich uczucia i pozwolimy by wybrzmiały, znalazły miejsce i spotkały się z naszą czułą obecnością.
Oko w oko.
Serce w serce.
To się stanie tylko jeśli otworzymy nasze serca.
Jeśli odważymy się ... Zaryzykujemy śmieszność, zranienie.
Zaraz przy nich jest poczucie że żyjemy, radość, satysfakcja.
Chciałabym żebyśmy uwierzyli, że siła i wrażliwość mogą się łączyć w jednym ciele, niezależnie od płci. I że to ok.
Tak więc, kiedy chcemy żeby dziewczyny były bezpieczne idąc przez park nocą, sposobem nie jest mówienie im: nie noś mini.
Po co tam poszłaś?
Sposobem jest zgoda na to, żeby chłopcy mogli czuć.
Bać się.
Płakać.
Cieszyć.
Wzruszać.
Tęsknić.
Zachwycać.
Żebyśmy uznali chłopców za ludzi.
Wtedy więcej z nich będzie się zachowywać jak ludzie.
PS. Ilustracje pochodzą z książek:
"Ulica Garmanna" wyd.FISO
"Jak mama została Indianką", i "Chrum, chrum, Bolusiu" wyd. Zakamarki
"Billy jest zły", wyd. EneDueRabe
PS.2 Tamara, dziękuję Ci za rozmowy o agresji i więzi. Wszystkie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz