Czasem budzę się i wydaje mi się, że tylko udaję mamę.
Całe to pieczenie gofrów i chodzenie na zebrania...
Myślę, że nie ugotuję już nigdy pomidorowej, bo sama myśl o tym sprawi, że wybuchnę i rozpadnę się na maleńkie odłamki.
Nie przytulę, nie pocieszę, nie ogarnę.
Nie mam w sobie ani kawałka do dania.
Chcę tylko zwinąć się w kłębek i zapomnieć o wszystkim.
Dzieci? Jakie ***** dzieci?!!!?
Czasem myślę, że wszyscy są dorośli tylko nie ja. I że znają jakiś tajemny składnik, jakiś przepis, wiedzą coś czego ja nie wiem, mają klucz, którego ja nie mam. I pozostałam dzieckiem. I gubię się, plączę, nie dorastam.
Patrzę na rozmawiające koleżanki czy znajomych i wiem, głęboko w sobie czuję: one wiedzą. A ja nie wiem o czym. Odstaję. Nie przynależę. Nie powinnam być mamą, bo mi tego tajemniczego czegoś brakuje!
Czasem wydzieram się, czasem płaczę, czasem...
Kiedy tam jestem, to jest tak rzeczywiste. Tak prawdziwe ze zapominam o naszym domu, o codziennych (prawie) obiadach, o planszówkach, o śmiechu, o trosce, o nocach przy dziecięcych oddechach, o ... O tym wszystkim co codziennie robię. Robimy.
Co pomaga?
Telefon do przyjaciółki.
Długie dobre płakanie.
Rozmowa.
Weekend w samotności.
Tata dzieci, który przejmuje czasem więcej obowiązków na siebie.
Zrozumienie.
Głupi film.
Sen.
Inni, którzy mówią: ja też tak mam.
I pomaga też pamiętanie, że mama to nie ktoś kto zawsze daje radę samodzielnie.
Mama też potrzebuje.
Mama to też ktoś do zadbania.
Ostatnio zadzwoniłam do mojej mamy, mówiąc, że ja mam dość bycia mamą, słuchania 1000 "mamo" dziennie! Ja chcę marudzić! I jęczałam jej w słuchawkę "Mamo!!!! Mamooooo!!!!!!Aaaaaaaa....!!! Ja chcę... Bo on....aaaa"
Na koniec tak się śmiałam, że zrobiło mi się trochę miejsca w brzuchu.
Tak, są takie dni, że odstaję. Sama od siebie i od całego świata.
A są takie, że czuję się spokojnie kompetentna.
I wszyscy mamy tak i tak.
Nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej.
I pamiętajcie. FB/instagram kłamie;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz