sobota, 6 stycznia 2018

Dachołazy. Nie przekreślaj możliwego.

Poradnia K wydała książkę "Dachołazy" autorstwa Katherine Rundell.
Można czytać tę książkę jak szaloną przygodę o pogoni po dachach Paryża. Pogoni za Marzeniem. "Nie przekreślaj możliwego" powtarzają jej bohaterowie i zaklinają  rzeczywistość. Świat nie ma wyjścia, musi dać się im zaczarować, dokładnie tak jak i ja się dałam.
Jednym z patronów tej książki jest Family Lab. 
Nie przypadkiem. 

Jeśli chcecie dowiedzieć się jak może wyglądać w praktyce to o czym pisze w swoich książkach o rodzicielstwie i relacjach  Jesper Juul, to właśnie nadarza się okazja. 
A wszystko przez to, że pewien naukowiec wyłowił z oceanu roczną dziewczynkę i postanowił ją pokochać.

 " - Widzi pani? Wygląda na bardzo inteligentne dziecko. - Zobaczył, że Sophie  ma długie, zwinne palce. - I ma włosy koloru błyskawicy. Jak można się jej oprzeć?
 - Będę musiała tu przychodzić i sprawdzać  jak ona się miewa, a nie narzekam na nadmiar czasu. Mężczyzna nie może opiekować się dzieckiem sam.
 - Oczywiście, proszę przychodzić - odparł Charles, a potem dodał, jakby nie potrafił się powstrzymać: jeśli pani koniecznie musi. Postaram się być wdzięczny. Ale to ja ponoszę odpowiedzialność za to dziecko, rozumie pani?
 - Przecież to jest dziecko, a pan jest mężczyzną!
 - Podziwiam pani spostrzegawczość - odrzekł Charles. - Przynosi pani chlubę swojemu optykowi.
 - Ale co zamierza pan z nią robić? 
 Charles miał zdezorientowaną minę.
 - Zamierzam ją kochać. To powinno wystarczyć, jeśli wierzyć  poetom, których czytałem.
(...)
 - Jestem pewien - powiedział - że tajemnice opieki nad dziećmi, chociaż mroczne i zawikłane, nie są  nieprzeniknione."

Kiedy myślę o rodzicach i dzieciach na pierwszym planie widzę miłość. Tak wiem, są też  nieposprzątane zabawki, choroby, lęk, zmęczenie... 
A  jednak upieram się, że to miłość jest najważniejsza. 
To dla niej najpierw chcemy "mieć" dzieci i to z niej najczęściej się rodzą. To ona jest tym, co chcemy im dawać. 
"Kocham cię", powtarzamy często niemowlakowi, przedszkolakowi i coraz starszemu człowiekowi.

Zdarza się jednak, że choć bardzo kochamy nasze dzieci, one tego nie czują. Nie postrzegają naszych słów i działań jako płynących z miłości. Komunikacja szwankuje. Cierpimy wtedy, czujemy się winni, a nasze poczucie własnej wartości jest podkopane. Wpadamy w blednę koło: zachowujemy się coraz gorzej i czujemy się coraz gorzej. 
Jesper Juul zaleca w takiej sytuacji sprawdzenie jak w naszej rodzinie mają się cztery filary familylabowego podejścia.
Autentyczność. 
Równa godność. 
Integralność.
Odpowiedzialność osobista. 
"Dachołazy" są całe przepełnione tymi wartościami. W skrócie można by je podsumować: "błyszczące oczy".

"Wybierali się na koncert i byli już prawie gotowi do wyjścia z domu,  kiedy do środka wtargnęła panna Eliot.
 - Ona nie może wyjść z domu  w  tym stanie! Jest cała upaćkana! Nie garb się Sophie.
  Charles z zainteresowaniem spojrzał na czubek głowy  Sophie.
 -  Doprawdy?
 - Panie  Maxim!  - warknęła  panna Eliot. -  Dziewczyna ma całą bluzkę w dżemie!
 - To prawda.  -Spojrzał na pannę Eliot z uprzejmym zdziwieniem. - Jakie to ma znaczenie?
 Jednak kiedy zobaczył, że  panna Eliot sięga po  notes, wziął do ręki  ścierkę i  wytarł  nią  Sophie tak delikatnie, jakby  była obrazem.
 Panna Eliot prychnęła.
 - Jeszcze na rękawie.
 - Resztę spłucze deszcz.  Dzisiaj są jej urodziny. 
 - Higiena obowiązuje nawet w urodziny! Nie zabiera jej pan do zoo. 
 - Rozumiem. Wolałaby pani, żebym zabrał ją do zoo. - Przechylił głowę na bok. Przypominał Sophie wyjątkowo dobrze wychowaną panterę. - Może nie jest jeszcze za późno, żeby oddać bilety. 
 - Nie to miałam na myśli. Ona narobi panu wstydu. Ja bym się  wstydziła z nią pokazywać.
 Charles spojrzał na pannę Eliot, która spuściła wzrok jako pierwsza.
 - Ma błyszczące buty i błyszczące oczy - powiedział. - Tak jest dostatecznie elegancko. - Wręczył Sophie bilety. - Wszystkiego najlepszego, moje dziecko."

Dawno nie spotkałam w literaturze tak zachwycającej pary: ekscentryczny naukowiec i dziewczynka, której błyszczą oczy. Może to nie przypadek, że Sophie, jak Pipi Pończoszanka nie chodzi do szkoły? Że jej autonomia jest szanowana i nikt nie mówi do niej "jak do dziecka"? Na tym zresztą nie koniec podobieństw między Sophie a bohaterką Astrid Lindgren: obie są pewne siebie, maja niezwykły kolor włosów, obie za nic mają konwenanse i schludny strój, obie tęsknią do mamy, której im brakuje. Tylko, że Sophie nie wierzy w śmierć swojej i ma przy sobie dorosłego, który ją wspiera. 
Wspierający dorosły - to znacząca różnica. 
Charles stoi za Sophie murem i mówi do innego dorosłego:

 "Nie docenia pan dzieci. Nie docenia pan dziewczynek."
 

Kto z nas nie chciałby usłyszeć takich słów?

Styl wychowania, jak stosuje Charles, można spokojnie nazwać tak, jak Jesper Juul nazwał jedną ze swoich książek: "zamiast wychowania".  Sprawdza się wspaniale, bo przecież wiemy nie od dziś, że dzieci nie słuchają naszego gadania, gderania, przemów i  monologów. Patrzą jak żyjemy i kim jesteśmy, i to naśladują.

 "W jednym z pokojów Krajowego Urzędu Opiekuńczego w Westminsterze była szafka, a w szafce czerwona teczka z napisem "Opiekunowie: ocena charakteru". wewnątrz czerwonej teczki znajdowała się mniejsza, niebieska teczka z napisem "Maxim, Charles". Po jej otworzeniu można było przeczytać następujące słowa:? C.P.Maxim jest oczytany, jak można się spodziewać po naukowcu, a ponadto hojny, niezdarny i przedsiębiorczy. Jest ponadprzeciętnie wysoki, ale z zaświadczeń  lekarskich  wynika, że poza tym jego zdrowiu nic nie dolega. Żywi uparte przekonanie, że potrafi się zajmować swoja podopieczną."
  Być może takie rzeczy są zaraźliwe, ponieważ Sophie wyrosła na osobę wysoką, hojną, oczytaną i niezdarną. Jako siedmiolatka miała długie i cienkie jak parasolki nogi i dorobiła się całej listy upartych przekonań."

Nie zdradzę Wam więcej, żeby nie popsuć Wam frajdy z poznawania kolejnych, niebanalnych bohaterów tej książki. 
U nas z zaangażowaniem i przyjemnością słuchała jej czterolatka, dziewięciolatka i dwunastolatek. 
A ja czytałam im z równie wielką przyjemnością.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz